Wejman Piotr26 września 2015 r. na świat przyszedł nasz drugi synek – Piotruś. Kiedy rozpoczęła się akcja porodowa, zrobiono usg. Z badania wyszło, że dziecko będzie ważyło ok. 3,5 kg, więc nie było żadnych przeciwskazań do porodu siłami natury. Wszystko przebiegło bez jakichkolwiek komplikacji. Przynajmniej tak nam się wtedy wydało…  Kilka godzin po porodzie zauważyliśmy, że synek nie rusza prawą rączką. Zgłosiliśmy ten fakt lekarzom. Wszyscy nas uspokajali, że to nie jest złamany obojczyk, ale obniżone napięcie mięśniowe lub po prostu wynika to z tego, że maluch tak był ułożony w brzuszku i na pewno wkrótce wszystko wróci do normy. Poinstruowano nas jak mamy postępować z rączką i kazano zgłosić się za miesiąc na rehabilitację.

Po powrocie do domu sami zaczęliśmy szukać informacji, co może być naszemu dziecku. Wtedy doszło do nas, że to prawdopodobnie porażenie splotu barkowego. Wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, że coś takiego jest… Wiedzieliśmy tylko tyle, że musimy działać!

Rozpoczęliśmy rehabilitację. Nasz synek zamiast jeździć wózkiem na spacery i pomału uczyć się otaczającego go świata, musiał jeździć po lekarzach. Cztery razy dziennie był rehabilitowany, ale to był dopiero początek. Gdy miał 2 miesiące, pojechaliśmy na pierwszy turnus rehabilitacyjny do Dziekanowa Leśnego. Kiepsko to znosił… Ale cieszyliśmy się, że jest poprawa.

Obecnie większą część dnia Piotrusia zajmują ćwiczenia, naświetlania chorej rączki i zabiegi elektrostymulacji. Szykujemy się też na kolejny turnus rehabilitacyjny.

Czasami zastanawiamy się, dlaczego doszło do porażenia splotu u naszego dziecka, skoro poród odbył się bez komplikacji, a sam synek nie był bardzo dużym dzieckiem, ale tego nigdy się nie dowiemy. Teraz najważniejsze jest to, aby pomóc mu odzyskać sprawność rączki, żeby mógł się rozwijać jak jego rówieśnicy. Obecnie wszystko jest podporządkowane pod Piotrusia, ale wiemy, że musimy pomóc naszemu dziecku. Dlatego też prosimy o wsparcie finansowe, żebyśmy mogli kontynuować niezbędną rehabilitację.