Pragnę opowiedzieć Państwu historię mojego syna, Marcela, który przyszedł na świat 3.03.2005 w Świebodzicach. Smutna to była historia…
Przez całą ciążę bardzo dbałam o siebie i dziecko, poród zaś miał być niezwykłym wydarzeniem. Niestety, stało się inaczej. Na skutek błędnej (moim zdaniem) decyzji lekarskiej moje dziecko jest skazane na kalectwo do końca życia.
Marcelek był ułożony pośladkowo i sądziłam, iż z tego powodu zastosują cesarskie cięcie, tym bardziej, że to moje pierwsze dziecko. Jednak pan doktor zadecydował, że mam rodzić siłami natury. Na skmarcel23minutek tego mój syn urodził się „do połowy”, natomiast od paszek w górę utknął na dobre. Gdy dziecko zaczęło sinieć, lekarz ciągnął dziecko ze wszystkich sił i manewrował nim na prawo i lewo (w książeczce zdrowia napisano: pomoc ręczna metodą Brechta), z kolei położna wskoczyła mi na brzuch i za pomocą łokcia zastosowała tzw. wyciskanie płodu (o czym już nie napisano w książeczce).

Mój chłopczyk urodził się z wagą 3000g z niedotlenieniem, oceniono go na 6 pkt. w skali Apgar, miał podbiegnięcia krwawe na klatce piersiowej i pośladkach, lewe ramię było jednym wielkim sińcem. Po czasie okazało się, że miał również połamane żebra i kręcz szyjny. Jeśli zaś chodzi o samo porażenie splotu barkowego, to ja tą nazwę słyszałam pierwszy raz w życiu. Syna przyniesiono mi dopiero po kilkunastu godzinach i powiedziano, że to szybko ustąpi dzięki masażom i ćwiczeniom, więc nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, jak poważna to choroba i że skazuje dziecko na niepełnosprawność do końca życia.

Marcel ma uszkodzenie typu Erba. Na początku ruszał jedynie paluszkami, potem całą dłonią. W drugim tygodniu życia zaczęłam rehabilitować synka 4 razy dziennie metodą Vojty – co nimarcel22mine należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Ale dzięki temu po czterech miesiącach zaczął zginać rączkę w łokciu. Byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi. Jednak praktycznie na tym się skończyło. Mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się, iż Marcuś rusza rączką normalnie, tak naprawdę nie odwodzi jej w bok ani nie potrafi podnieść. Z powodu upośledzenia funkcji rączki zaczął raczkować w wieku 12 miesięcy, a chodzić – w 15. Po stronie lewej nie było u niego reakcji spadochronowej – gdy upada, nie podpiera się lewą rączką i leci prosto na twarz. Podczas ubierania muszę podwijać mu lewy rękawek, aby wyrównać różnicę w długości, a wskutek zaniku mięśnia naramiennego wszystkie bluzeczki wiszą po jednej stronie. Ale nic to.

W wieku 16 miesięcy Marcelek miał przeprowadzoną neurolizę splotu barkowego w Szpitalu im. Marciniaka we Wrocławiu. Zabieg przeprowadzono w tak późnym wieku, ponieważ badania EMG, które robiłam mojemu dziecku w wieku 3 i 6 miesięcy wykazały przewodnictwo nerwowe w granicach normy. Z kolei to wykonane przed operacją wskazało głównie uszkodzenie nerwu pachowego. Po operacji zaprzestałam stosowania metody Vojty i po kilku tygodniach pojechaliśmy na 3-tygodniowy turnus rehabilitacyjny do Konstancina-Jeziornej. Tutaj Marcelek zapoznał się z nowymi zabiegami marcel21min(elektrostymulacja, galwanizacja, okłady cieplne, masaż, hydroterapia, no i oczywiście odpowiednie ćwiczenia, które także do najprzyjemniejszych nie należą).

W chwili obecnej mój półtoraroczny synuś ma za sobą 5 pobytów w szpitalu, setki godzin wymuszanej rehabilitacji i bolesne badania. Czuję, że kradnę mu jakąś część jego beztroskiego dzieciństwa, muszę być wymagającą i konsekwentną matką. Bardzo to boli…

Tydzień temu Pan profesor Gilbert powiedział mi na konsultacji, że Marcelek musi być natychmiast operowany, inaczej straci szansę i już nigdy nie poniesie rączki. Mimo iż bardzo się boję, jestem zdecydowana na zabieg, gdyż wiem, że to jedyna i ostatnia szansa dla mojego maluszka. Operacja miałaby się odbyć we Francji, w paryskiej Jouvenet Clinique. Jest jednak bariera, której z mężem nie potrafimy przekroczyć: bariera finansowa. Kwota kilku tysięcy euro jest dla nas niewyobrażalna, a tym bardziej niemożliwa do zdobycia w kilka tygodni. A czas w tym przypadku działa na niekorzyść naszego syneczka. Rekonstrukcję splotu barkowego powinien mieć wykonanš już dawno, a za kilka miesięcy może być już za późno.

Dlatego błagam Państwa, RATUJCIE NASZE DZIECKO!!! Tylko dzięki Wam Marcelek ma szansę podnieść rączkę do góry, odchylić ją w boczek. Jeżeli nie odbędzie się zabieg, choroba będzie się pogłębiać. Już dziś Marcelek ma rączkę krótszą o 1,5 cm, a ramię chudsze o 0,5 cm. Grozi mu odstawanie łopatki, przykurcze w stawach, skolioza. Z całego serca proszę Państwa o pomocną dłoń. Czasami nie mam już siły, wątpię, załamuję się. Proszę, nie pozwólcie mi zwątpić w drugiego człowieka, w dobre serce, w bezinteresowną pomoc. Będziemy Państwu dozgonnie wdzięczni.

27.09.2006, Rodzice Marcela: Joasia i Mariusz Głąbałowie