Do 7 czerwca 2016 roku żyliśmy spokojnie, w  miarę dostatnie, sądziliśmy, że  nic nie zmąci naszej idylli. Tego dnia Adam, mój mąż, wypompowywał wodę z basenu pompą elektryczną. W trakcie tej czynności doszło do przebicia prądu przy drabinie metalowej, na której stał. W tym czasie nie było mnie w domu. Z mężem był mój starszy syn, który na krzyk ojca wyłączył prąd. W momencie wyłączenia prądu mąż wpadł do wody i przebywał w niej kilka minut. Do czasu przyjazdu pogotowia , które na sygnale mijało mnie wracającą z zakupów, pierwszej pomocy udzielił Adamowi sąsiad. Co się działo na samym podwórku? Nie wiele mogę sobie przypomnieć. Mnóstwo ludzi, policja, karetka straż i głos syna: „tata wpadł do basenu ale żyje”. Adam był nieprzytomny.

Po reanimacji Adama przewieziono do pobliskiego szpitala na Oddział Intensywnej Terapii i Anestezjologii. Lekarze od początku nie dawali nam żadnej nadziei na przeżycie. Stwierdzili głębokie uszkodzenie neurologiczne (GCS 4 pkt) i przekonywali, że stan Adama nie rokuje powrotu do świadomości. Rozmawiałam z lekarzami. Mówiliśmy o tym, że jeżeli tak się stanie, to ja będę gotowa zgodzić się na oddanie narządów.

Mijały dni a Adam nadal żył. Po jakimś czasie powtórzono tomografię. Zdjęcie wykazało nieznaczną poprawę.

Po pięciu tygodniach Adama odłączono od respiratora, gdyż  zaczął oddychać samodzielnie. Pozostałe funkcje nadal są utrzymywane za pomocą sprzętu medycznego. W chwili obecnej lekarze opiekujący się mężem po wybudzeniu go ze śpiączki farmakologicznej określili stan jako stan wegetacji. Codziennie odwiedzamy Adama. Od jakiegoś czasu zauważyliśmy wyraźną poprawę. Dało nam to nadzieję i przeświadczenie, że dla Adama jest szansa na powrót do nas.

grela_adam10Chcemy umieścić go w prywatnym szpitalu, który jako jedyny zgodził się na przyjęcie go na oddział rehabilitacji neurologicznej. Wierzymy, że funkcje życiowe Adama mogą ulec znaczącej poprawie, że wybudzi się ze śpiączki i wróci mu świadomość.  Państwowy szpital już zakończył leczenie i prywatna placówka jest jedynym miejscem, które może zapewnić mu należyte leczenie. My, rodzina bardzo źle znosimy stres związany z tą tragedią dlatego pozostajemy pod stała opieką terapeuty. Staram się ustalenie dla Adama stopnia niepełnosprawności i przyznaniu mu grupy inwalidzkiej. Musiałam  również  podjąć starania o uzyskanie sądowej decyzji o ubezwłasnowolnieniu Adama. Nie wiem jak potoczy się nasze dalsze życie, ale wiem jedno. Bez pomocy z zewnątrz sami nie damy rady. Zostałam z chorym mężem i synami, którzy od małego chorują na astmę i z długiem bankowym. Dlatego zdecydowałam się zwrócić do Państwa o pomoc. Chcę ufać i żyć nadzieją, że przy pomocy ludzi dobrej woli kolejne dni, miesiące nie będą takie szare i pełne beznadziei. Nie chcę by z naszego życia pozostały tylko wspomnienia minionych pięknych dni i ostatniego wspólnego tańca sprzed dwóch miesięcy.