Historia Julii Brodzińskiej

hjulii3min1

Julka jest naszym pierwszym dzieckiem, urodziła się 22.11.2009 roku o godzinie 23-ej w Rypinie (woj. kujawsko-pomorskie) – 10 dni po terminie. Ważyła 4500 g. i mierzyła 58 cm. Poród był bardzo trudny, pomimo środków na wywołanie dopiero po 9 i pół godzinach rozpoczęły się skurcze parte ale zanim Julka przyszłą na świat upłynęło jeszcze 1,5 godziny. Julcia dostała 9 a po upływie doby 10 punktów w skali Agar.

W 39 tygodniu ciąży byłam hospitalizowana ze względu na podwyższone ciśnienie. Już w ów czas waga płodu szacowana była na 3920 gram. Pomimo dużej wagi płodu i porodzie 10 dni po terminie lekarz stwierdził, że „damy radę urodzić naturalnie”. I dałyśmy radę, ale ze względu na zbyt dużą wagę płodu nie byłam w stanie samodzielnie urodzić mojej córeczki w związku z czym lekarz położył swoje przedramię na moim brzuchu i całą swoją siła napierał na brzuch. Próbował kilkukrotnie „wycisnąć” ze mnie dziecko. Za którymś razem udało się.

hjulii3min2

Moment w którym usłyszałam płacz mojego dziecka był najszczęśliwszym w moim życiu, z niecierpliwością czekałam kiedy Julcia zostanie umyta, zważona, zmierzona i nareszcie będę mogła zobaczyć moją córeczkę. Byłam zaniepokojona ponieważ Julka urodziła się cała sina, ale powiedziano mi że to nic takiego że skóra szybko się zaróżowi. Następnego dnia około 6-ej rano przyniesiono mi moje dziecko skóra owszem była różowa ale Julka miała liczne sińce na policzku, na łokciu, popękały jej naczynka krwionośne w oczkach, podczas porodu doznała również pęknięcia obojczyka.

Julcia jest bardzo żywiołowym dzieckiem obdarza uśmiechem niemal każdego, gdyby lekarz zadecydował o cesarskim cięciu nie musiałaby w takich mękach przychodzić na ten świat – niestety stało się inaczej. W dniu wypisu ze szpitala rączka Julki była niemalże całkowicie wiotka potrafiła tylko delikatnie zgiąć paluszki. Na pierwszą konsultację udaliśmy się do Torunia (tam zostaliśmy skierowani ze szpitala). Pani doktor z dwu tygodniowym maleństwem niemalże wyrzuciła nas z gabinetu bo nie założyliśmy dziecku jeszcze karty, potem czekaliśmy około godziny na korytarzu aby wreszcie dr z Torunia nas przyjęła. Byłą bardzo oschłą i traktowała nas jak intruzów. Ostukała Julkę młoteczkiem i powiedziała (to co już dawno wiedzieliśmy) „dziecko ma porażenie splotu barkowego”. Kiedy mój mąż zapytał się jak długo może potrwać taka rehabilitacja, jakie są szanse na to, że Julka wyzdrowieje? Dr ze złością odpowiedziała: „Nie wiem, nie wiem, jeśli nerwy są pozrywane to nawet całe życie”. Po usłyszeniu takiej diagnostyki otrzymaliśmy skierowanie na rehabilitację do nieodpowiedniego ośrodka. Wracaliśmy do domu ze łzami w oczach w ciszy, a w głowach brzmiały nam słowa dr o rehabilitacji do końca życia. Dzięki znajomym bardzo szybko udaliśmy się na wizytę do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu i dopiero tam pani wszystko nam wytłumaczyła (dała nadzieję). Pani dr z CZD skierowała nas na oddział w celu wykonania pełnej diagnostyki. Z wynikami badania EMG i MR (rezonans) zostaliśmy skierowani do dr Grodner w Dziekanowie Leśnym. Obecnie codziennie dojeżdżamy około 120 kilometrów aby zapewnić Julce najlepszą opiekę. Julka w tej chwili potrafi zginać i prostować paluszki, zgina rękę w nadgarstku oraz łokciu, potrafi również delikatnie unieść rączkę, stara się nią chwytać.

hjulii3min3

Czekamy na wyznaczenie terminu operacji przez dr Bahma z Niemiec będzie to kwiecień lub maj. Julka ma wyrwany jeden korzonek nerwowy z rdzenia kręgowego w związku z czym bez operacji nigdy nie odzyska niektórych funkcji rączki. Koszt takiej operacji waha się w granicach od 5-7 tyś. Euro – przekracza to nasze możliwości finansowe. Pomimo kosztownej operacji Julka w dalszym ciągu będzie wymagała rehabilitacji. Dlatego bardzo prosimy państwa o wsparcie finansowe na operację i leczenie Julki.