Krzyżanowska MilenaMilena jest naszym drugim dzieckiem. Do porodu wybraliśmy szpital na ulicy Inflanckiej w Warszawie. Rodziłam tam pierwszą córkę i nie chciałam sprawdzać kolejnej placówki „na własnej skórze”. Opieka wtedy była naprawdę fachowa. Nie przypuszczaliśmy, że teraz mogło by być inaczej.

Prowadzący mnie ginekolog spodziewał się dużego dziecka. 21 września szacunkowa masa płodu wynosiła 3896 gram.

Gdy zaczęły się regularne skurcze, dwa dni przed terminem rozwiązania, udaliśmy się do szpitala. Przyjęto mnie na oddział nie robiąc usg.

Niestety opieka nie była najlepsza – znikome zainteresowanie przebiegiem porodu. O 6 rano lekarka stwierdziła 6 cm rozwarcia. Zadzwoniłam więc do męża, żeby przyjechał już do szpitala bo nie powinno to już długo trwać. O godz. 7 kazano mi się położyć i podpięto mnie pod KTG. KTG trwało godzinę!!!  Na moje prośby i błagania o pozwolenie na wstanie usłyszałam, że nie mają zapisu od drugiej w nocy i mam leżeć. Zostałam na łóżku do samego porodu.

hmilenki01Położna odkąd przyszła, zachowywała się nerwowo, krzyczała. Byłam zmęczona i przerażona jej zachowaniem. Nie omieszkała nas uświadomić, że ma zły dzień.

Parcie nie przynosiło rezultatów, główka nie schodziła. Kazano mi stanąć przed fotelem i przeć – żadnych efektów. Gdy urodziła się główka do pokoju przyszli dodatkowi lekarze.

Nikt nas nie poinformował, że doszło do dystocji barkowej.

Byłyśmy z Milenką w stanie zagrożenia życia. Położna nie widząc efektów parcia, krzyknęła, że dłużej nie czeka. Głęboko nacięła krocze i wyszarpnęła małą na świat. Milenka urodziła się w zamartwicy, w stanie dość ciężkim. Jej prawa rączka bezwładnie zwisała w dół. Ważyła 4620 g i mierzyła 60 cm!

Na nasze pytania odnośnie rączki, padła odpohmilenki02wiedź, że trzeba czekać. Może jest tylko uciśnięta i sama wróci do ruchu.

Sześć dni spędziłyśmy w szpitalu czekając aż poprawią się wyniki badań. Przez ten czas ani razu nie wspomniano o porażeniu splotu barkowego.

Dopiero czytając wypis przestaliśmy się łudzić.

Wyszliśmy ze szpitala nie wiedząc nic, nikt nam nie powiedział co to za problem i gdzie szukać pomocy dla naszej córeczki. W dniu wypisu byliśmy na konsultacji u ortopedy. On skierował nas do szpitala na ulicy Niekłańskiej – tam pierwszy raz usłyszeliśmy o dr Marii Grodner.  Ze szpitala przy Niekłańskiej pojechaliśmy do Międzylesia. Tam też potwierdzono, że jeśli ktoś może pomóc to tylko dr Grodner. I tak zaczęła się walka o sprawność rączki Milenki.

Z tygodniową córeczką trafiliśmy do Dziekanowa Leśnego, na konsultację do fizjoterapeuty, dr  Marii Grodner.

Niestety usłyszeliśmy, że stan jest średnio ciężki, a na moje pytanie o powrót do stuprocentowej sprawności padła odpowiedź, że rączka nigdy takiej nie osiągnie. Pogodzenie się z tym nie jest dla nas łatwe, ale nie pozostaje nam nic innego jak tylko działać. Od tego momentu z małą ćwiczyłam w domu. Przyzwyczajałam ją do dotyku, uczyłam, że ma także drugą rączkę. Pełni nadziei czekaliśmy na turnus rehabilitacyjny w szpitalu, marząc aby nerwy były tylko uciśnięte. Z 5 tygodniowym maleństwem rozpoczęliśmy fizykoterapię i masaże. Po ich zakończeniu, nie zauważono u Milenki obiecujących zmian.

Skierowano nas na konsultację z francuskim neurochirurgiem prof. Gilbertem, który oceni jak szybko powinna być wykonana operacja. Rehabilitację cały czas kontynuujemy w rodzinnym mieście i ćwiczymy z nią sami w domu. Obecnie jesteśmy po kolejnym trzytygodniowym turnusie rehabilitacyjnym.

Konsultacja z profesorem Gillbertem odbyła się 22 stycznia 2011 roku. Prof. Alain Gilbert stwierdził, że prawdopodobnie uszkodzone są nerwy C5, C6. Możliwe, że także C7. Niestety nadgarstka bez operacji nie uda się podnieść. Uzyskanie pozycji zerowej jest niezbędne do pracy w obrębie palców i przywrócenia im ruchomości.

Z uwagi na złożoność problemu w Polsce rzadko dokonuje się operacji naprawczych splotu.

Zajmuje się tym m.in. kliniki w Paryżu (L’Institute de la Main) i w Akwizgranie (Aachen) (St. Franziskushospital). Jak wiadomo operacje za granicą kosztują sporo i trudno jest uzyskać na nie refundacji z NFZ. Obecnie koszt operacji sięga nawet 12 tysięcy euro.

A od tego jak szybko zbierzemy potrzebne fundusze może zależeć sprawność rączki naszej córeczki. Zwracamy się więc z prośbą o wpłaty na rzecz Milenki Krzyżanowskiej, podopiecznej Fundacji Otwarte Ramiona, jedynej w kraju zajmującej się pomocą dla dzieci dotkniętych okołoporodowym porażeniem splotu barkowego.

Po operacji potrzebna będzie wieloletnia rehabilitacja. Dzieci muszą usprawniać rączkę i stymulować mięśnie, aż do momentu zakończenia procesu wzrostu kości i tkanek. Zapobiec ma to m.in. skróceniu kończyny. Miesięczny koszt rehabilitacji to minimum 1000 złotych.

Z góry dziękujemy za serce dla naszej córeczki

Monika i Marcin Krzyżanowscy