Nosiłam Ciebie pod sercem 41 tygodni, trochę dłużej niż powinnam, ale byłeś uparty – jak Twój tatuś – i nie chciałeś wyjść na świat tak szybko.
24 mają 2012 roku lekarz zadecydował, że dziś jest ten dzień – bałam się ale byłam najszczęśliwsza na świecie. Początkowo wszystko przebiegało należycie, ale w pewnym momencie na sali zapanował niepokój – wszyscy zaczęli szeptać i ku mojemu zdziwieniu, bardzo spieszyć.
Chaos.
Położyli mi Ciebie na brzuchu i czułam, że teraz jest już wszystko dobrze. Myliłam się – neonatolog spokojnym głosem oznajmiła mi, że masz problemy z oddychaniem i „coś jest nie tak z Twoją prawą rączką”. Nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, bo nic nie mogło przykryć mej radości.
Diagnoza – porażenie splotu ramiennego typu Erba.
Od czwartego tygodnia życia jesteś rehabilitowany trzy razy dziennie, codziennie. Lekarze nas zapewniali, że wszystko będzie dobrze, że nie potrzebujesz operacji, że odzyskasz sprawność. Po kilku miesiącach nieprzyjemnych ćwiczeń – płakałeś Ty, płakaliśmy my rodzice – zacząłeś ruszać rączką, coraz wyżej ją podnosić. Aż w końcu byliśmy pewni, że najgorsze za nami. Radość ta została rozwiana po konsultacjach z neurochirurgiem z Anglii. Operacja – przeszczep mięśnia, bez tego funkcje ruchowe Twojej malutkiej rączki będą coraz bardziej ograniczone – nie będziesz mógł zostać strażakiem jak Twoja ulubiona postać Strażak Sam. Czekamy na kosztowną operację. Mam nadzieję, że dzięki niej chociaż część Twoich marzeń się spełni – będziesz mógł prowadzić samochód, jeździć motorem i … zostać strażakiem. Zrobimy wszystko co w naszej mocy!