Tragizm mojej historii rozpoczyna się we wrześniu 2008 roku, kiedy to jako 20 letni motocyklista, zostaję ofiarą poważnego wypadku komunikacyjnego.
Jedynie dzięki Opatrzności Bożej i szybkiemu transportowi do szpitala śmigłowcem ratunkowym, zdołałem przeżyć.
Z licznych obrażeń, najpoważniejszym i trwającym po dziś dzień, okazało się wyrwanie nerwów prawego splotu ramiennego.
Jest to uszkodzenie nerwów, powodujące brak władzy i czucia, oraz zanik mięśni w całej ręce.
Do tej pory przebyłem 8 skomplikowanych operacji, przeprowadzonych na terenie całego kraju, przeleżałem w szpitalach przeszło półtora roku czasu, jednak to nie przyniosło żadnej poprawy z prawą ręką. Lekarze w Polsce rozkładają ręce i chyba jedyna moja szansa, to rozpoczęcie leczenia poza granicami naszego kraju. Jednak takie wyjazdy są bardzo kosztowne, a ja za skromną rentę nie jestem w stanie ich opłacić.