Daniel to młody chłopak, przed wypadkiem aktywny, wysportowany, z nadzieją patrzący w przyszłość. 15 kwietnia 2018 roku, razem z narzeczoną ulegli poważnemu wypadkowi. Oboje cudem ocaleli. Lekarze mówili, że Daniel otarł się wręcz o smierć. Później wszyscy myśleli, że będzie musiał poruszać się na wózku inwalidzkim. Ale chłopak swoim uporem i determinacją, stanął na nogi. A dziś musi dalej ćwiczyć i leczyć się. Konieczne są konsultacje lekarskie, rehabilitacja… Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie dla Daniela!

Cześć. Mam na imię Daniel. Mam 28 lat. Moim klubem przed wypadkiem była Legionovia Legionowo. 14.04.2018 graliśmy mecz 2 ligi w Rybniku, czyli mierzyliśmy się z moją byłą drużyna. Ponoć występ był całkiem niezły w moim wykonaniu. Obserwowali mnie także wysłannicy z innych wyżej notowanych klubów podczas tego meczu. Dostaliśmy niedzielę i poniedziałek wolne, dlatego wraz z narzeczoną i rodziną zabrałem się z nimi po meczu i wróciłem w rodzinne strony na te dwa dni. Kto wiedział, że te teoretycznie dwa dni wolnego będą trwały aż do dzisiaj. Całe swoje życie od małego poświęcałem piłce nożnej. Do pewnego momentu, który odwrócił wszystko do góry nogami.

Daniel Kutarba; Fundacja Otwarte Ramiona15 kwietnia 2018 roku podobno był piękny i słoneczny dzień. Piszę „podobno”, bo nic z tamtego czasu nie pamiętam. Spędzaliśmy czas w gronie rodzinnym, na grillu u mojej siostry. Była narzeczona, mama, siostra, szwagier, chrześniak i rodzice szwagra. W pewnym momencie postanowiłem pożyczyć od szwagra quada na przejażdżkę. Byłem się sam przejechać, po chwili wróciłem i chciałem żeby narzeczona też pojechała ze mną. Nie była za bardzo chętna, ale w końcu wsiadła. Pojechaliśmy, ale nikt z nas nie wiedział, że będzie to miało takie tragiczne skutki.

Jechaliśmy osiedlową drogą, aż przed wjazdem na główną drogę gdzieś tak z 500 metrów był lekki łuk. Nie jechaliśmy szybko, co później zbadała też policja. Chciałem zmienić bieg, niestety szarpnęło nami i wjechaliśmy na dosyć wysoki krawężnik z którego odbiło nas na starą betonową latarnie. Było ich tam pełno, praktycznie co 3 metry następna. Dagmara wypadła wcześniej z quada, a ja uderzyłem całą prawą stroną w latarnie. Pierwszej pomocy udzieliła nam akurat moja dawna sąsiadka z osiedla na którym kiedyś mieszkałem, która była na przejażdżce rowerowej razem ze swoim mężem, notabene policjantem. Przyjechała policja, karetka, straż pożarna, bo cała moja lewa noga zaplątała się między kołem, a silnikiem. Zastanawiali się nawet nad obcięciem nogi, lecz całe szczęście udało się ją uwolnić. Przylecieli bliscy, nie dopuścili mojej mamy, która bardzo to przeżywała. Byłem nieprzytomny, Dagmara coś tam pamięta. Zabrali nas do szpitala w Zabrzu- Biskupicach. Nade mną zastanawiali się, czy nie zadzwonić po helikopter. Trafiliśmy do szpitala miejskiego. Dagmara tam została, bo z jej urazami mogli tam sobie poradzić. Ja potrzebowałem interwencji neurochirurgicznej, dlatego przewieźli mnie na OIOM do Bytomia.

Urazy Dagmary, to liczne stłuczenia, obojczyk złamany który musiał być składany przez blachę i złamane żebra. Moje urazy to krwiak mózgu, obrzęk mózgu, złamana żuchwa która również była składana materiałem, złamana rzepka, połamana na malutkie części prawa łopatka i uraz splotu ramiennego. Po wypadku miałem także niedowład prawej nogi. Groziła mi operacja plastyczna, bo wyglądałem ponoć bardzo źle. Do tego jak lekarze mówili, otarłem się nie dość że o wózek to także o śmierć. Po złożeniu rzepki, żuchwy, byciu przez 3 tygodnie w śpiączce farmakologicznej pod koniec czerwca trafiłem do szpitala rehabilitacyjnego w Reptach.

Mimo, że byłem świadomy, to pierwsze tygodnie też pamiętam jak przez mgłę.

Tam pacjenci w podeszłym wieku, po udarach i innych schorzeniach, a wśród nich ja. Ciężko mi było się z tym pogodzić, bo jeszcze przed chwilą czynny piłkarz, którego marzeniem było zagrać z orzełkiem na piersi, gra w ekstraklasie, a teraz leżę przykuty do łóżka. Walczyłem codziennie w Reptach o lepsze jutro.

Na początku przez druty w kolanie zespalające rzepkę ciężko było się poruszać. W głowie mi się kręciło. Pionizacja która była wcześniej nie raz dała mi popalić i kończyła się wydaleniem całego posiłku na salce rehabilitacyjnej. Miałem wykupowane dodatkowe rehabilitacje oprócz podstawowych zapewnionych z NFZ. Dlatego miałem zajęcia rano i po południu. W sierpniu 2018 druty z kolana wystające się przebiły i niezbędne było udanie się do szpitala w którym zespalali mi rzepkę, żeby usunęli mi z niej materiał. Zacząłem się już coraz bardziej poruszać o własnych siłach. Wózek mogłem odstawić już na bok. Codzienne chodzenie na rehabilitacje, czy spacery po tamtejszym parku sprawiały coraz większą przyjemność, a pogoda tamtego lata była znakomita. Niestety wiadomości co do ręki nie były aż takie dobre. W Reptach można powiedzieć, że przekreślili powrót do sprawności mojej ręki.

Daniel Kutarba: Fundacja Otwarte Ramiona

Rodzina szukała w internecie specjalisty od tego typu urazu. Szukaliśmy, jeździliśmy na wizyty do Wrocławia, Rybnika lecz to byli neurochirurdzy, którzy tym rodzajem urazu się nie zajmowali. Trafiliśmy na kontakt do doktora Luszawskiego. Wybitny specjalista w tej dziedzinie. Ze szpitala w Reptach wyszedłem w październiku. W bardzo kiepskiej formie fizycznej, wiadomo nie tylko z powodu ręki, ale dalej z duża ilością leków i różnych problemów z kręceniem się w głowie itp. Te które ciężko na mnie działały, przeciwpadaczkowe mogłem odłożyć. Wracając jeszcze do czasów Rept, to pozostałość jak mi została po tym okresie, to duży przyrost wagi w stosunku do tego co było wcześniej. Grając w piłkę ważyłem 78 kg, wracając z Rept waga pokazywała 95 kg. Było to dla mnie ciężkie do zaakceptowania, a wpływ na to miały w dużej mierze tabletki.

Po wyjściu od razu zacząłem rehabilitację.

Pomagały mi w tym pieniądze zebrane podczas zrzutek. Na wizytę do Doktora Luszawskiego pojechałem pod koniec października. Diagnoza- 3 nerwy wyrwane razem z korzeniami. Bardzo poważny uraz. 3 najważniejsze nerwy splotu, miałem tylko ruchomość w barku poza tym żadnej i do tego jeszcze bardzo dużą przeczulicę w barku, a dalej absolutny brak czucia. Na operację umówiliśmy się pod koniec listopada w prywatnej klinice AVIMED.

Dzięki pieniądzom zebranym podczas zbiórki także oprócz rehabilitacji udało mi się sfinansować operację.

Niestety nie zakończyła się ona pomyślnie.

W trakcie usuwania pozostałości po nerwach, wdarło się lekkie nakłucie tętnicy podobojczykowej. Zostałem przewieziony do Ochojca, tam założono mi stenta w tętnicy i tam dopiero zostałem wybudzony. Zupełnie nieświadomy tego co się stało. Doktor odwiedzał codziennie. Najbliżsi także.

To było straszne przeżycie.

Wyszedłem stamtąd gdzieś po tygodniu. Pojechaliśmy na konsultacje do Doktora przed świętami. Umówiliśmy się na nowy termin. Doszły nowe tabletki takie jak ACARD które mają rozrzedzać krew. Nowy termin operacji to 8 maja 2019. 18 godzin narkozy, straszny ból podczas kichania już o kaszleniu nie wspominając i 5 tygodni noszenie ręki w specjalnej kamizelce. Co najważniejsze wszystko się powiodło, Doktor zadowolony z operacji, która polegała na przeszczepie nerwu dodatkowego z łydki i nerwów międzyżebrowych. Stąd te bóle przy kichaniu i kasłaniu.

Operacja ma mi zapewnić zgięcie w łokciu. Pozostałe ruchy ręki są uwarunkowane od następnych operacji.

Doktor na razie mógł tylko to zapewnić, bo w splocie brakuje nerwów, a jak przyjdzie zgięcie w łokciu, to wtedy omówimy strategię na następne operacje takie jak wyprost ręki czyli unerwienie tricepsa, przedramię oraz dłoń. Codzienna rehabilitacja, a także mnóstwo determinacji do walki o zdrowie powoduje, że już po roku czasu powoli pojawia się światełko w tunelu, czyli upragnione zgięcie w łokciu. Na razie jest to bardzo mały ruch, ale się nie poddaje, bo widzę efekty, które mnie napędzają z dnia na dzień.

Daniel Kutarba: Fundacja Otwarte Ramiona

Myślę, że charakter sportowca, duch walki, chęć ciągłej rywalizacji pomaga mi się napędzać i nie zatrzymywać dopóki nie osiągnę celu. Ja cały czas wierzę, że choćby na 1 minutę wrócę jeszcze na zieloną murawę podczas meczu. Wtedy będę mógł w duszy powiedzieć sobie- Daniel zrobiłeś wszystko żeby tu wrócić.

Mam ogromne wsparcie w całej mojej rodzinie oraz narzeczonej. Mieliśmy zaplanowany ślub na czerwiec 2019, lecz z powodu operacji splotu i związanych z nią konsekwencji musieliśmy przełożyć. Niestety to nie wystarczy, a pieniądze z zrzutek też się już skończyły. Renty także nie otrzymuje, bo mój wniosek cały czas tkwi, a w związku z tym że byłem studentem, ale nie dane mi było obronić dyplom wszystkie składki przepadły i brakuje mi lat przepracowanych. Wróciłem na studia niestety z przyczyn fizycznych nie mogę dokończyć wychowania fizycznego gdzie została mi końcówka i wybrałem inny kierunek od początku. Tam też dostaję stypendium dla osób niepełnosprawnych, lecz jest to kropla w morzu przy wydatkach związanych z rehabilitacją i dalszymi czekającymi mnie operacjami.

Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc do wszystkich ludzi o dobrych sercach.

Pokładam wielką nadzieję, że wspólnie z Wami uda mi się zebrać potrzebną kwotę i dalej walczyć o powrót do całkowitej sprawności. Ja walczę cały czas, a dodatkowo mam też przyjemność zaszczepiać radość jaką daje piłka wśród innych zawodników będąc trenerem piłki nożnej i podnosząc cały czas swoje kwalifikacje. W tej chwili w każdy mój dzień wkładam mnóstwo serca i pracy w walkę o powrót do sprawności, o te upragnione jak na tą chwilę zgięcie w łokciu. Możecie mi pomóc. Sprawicie mi ogromną radość i dacie nadzieję na poprawę mojej sprawności oraz powrót do normalnego funkcjonowania w życiu codziennym. Głęboko wierzę, że jest wielu ludzi o otwartych sercach, którzy zechcą mnie wesprzeć przysłowiową „złotówką”. Jest nas dużo i dużo takich złotówek może uratować moją rękę. Bardzo liczę na Waszą pomoc i z góry dziękuję za każdy grosik. Mam nadzieję, że dzięki Waszemu wsparciu ręka wróci chociaż do częściowej sprawności i będę mógł np. sam podrapać się po … głowie prawą ręką.

Dziękuję z głębi serca. Pozdrawiam Was wszystkich Daniel