Małysz Kacper urodził się 18 czerwca 2015 r. w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, ważył 3500 gramów i mierzył 50 cm. Jest naszym drugim, ale długo wyczekiwanym dzieckiem.
Syn przez 9 miesięcy bardzo dobrze się rozwijał, chociaż badanie USG wskazywało na lekką niedowagę. Kolejne wizyty u lekarza utwierdzały nas w przekonaniu, że data przyjścia na świat naszego dziecka, będzie kolejnym szczęśliwym dniem w naszym życiu. Na Kacperka czekał jeszcze ktoś – nasza córka Kamila, która marzyła o braciszku.
Tego samego wieczoru, gdy przyjechałam, z odchodzącymi wodami płodowymi na izbę przyjęć, wykonano mi badanie USG i powiedziano, że syn ma niedowagę – wynikało, że waży 3100 gramów.
Poród odbył się w pierwszym wyznaczonym terminie, siłami natury, Kacper dostał 10 pkt Apgar. Tak samo jak przy pierwszym porodzie i tym razem towarzyszył mi mąż. Szczęśliwa, że nasze maleństwo jest już na świecie, czekałam, aż mi go przyniosą i przytulę naszego synka. Zanim go zobaczyłam przyszła do mnie pani doktor i powiedziała, że syn nie zgina rączki, ale że ma sprawną dłoń i że to się samo cofnie. Następnego dnia przyszła inna pani (nie przedstawiła się, nie miała też identyfikatora – do tej pory nie wiem, kto to był) i próbowała zrzucić winę za bezwładną rączkę na mnie.
Prosiła bym się zastanowiła, czy się nadaję do rodzenia dzieci.
Zdenerwowana, jak większość matek, zaczęłam szukać w internecie, co dolega mojemu dziecku, a zarazem co jest powodem nerwowego zachowania personelu. Kiedy innym razem przyszła pani doktor, powiedziałam, że wiem co jest mojemu dziecku i że jest to uszkodzenie powstałe przy porodzie. Wg moich informacji uzyskanych od personelu medycznego, poród przebiegał bez komplikacji. Ja przynajmniej, do teraz, nic o nich nie wiem. Skąd więc problemy zdrowotne dziecka? O ewentualnych komplikacjach nikt mnie nie poinformował. Faktem jest jednak, że syn, podczas przyjścia na świat, został uszkodzony, więc winę za to ponosi ktoś z personelu medycznego. Przy wypisie dostaliśmy skierowanie na wizytę do neurologa, do Poradni Rehabilitacyjnej Dziecięcego Szpitala w Krakowie.
Kacper był rehabilitowany przeze mnie w domu od 1 tygodnia życia ćwiczeniami rehabilitantów z Krakowa. Podczas zajęć, którym towarzyszył ból i płacz synka, zadawałam sobie wiele razy pytanie: dlaczego moje dziecko nie może spokojnie zasnąć przy piersi? Dlaczego musi być budzone i ćwiczone?
Podczas wykonywania ćwiczeń, zarówno porażoną i zdrową rączką, dziecko bardzo płakało. Jak się później okazało, mogłam mu niektórymi ćwiczeniami bardziej zaszkodzić niż pomóc, ponieważ część z nich była dedykowana kończynom dolnym, inne mogły prowadzić do podwichnięcia. O tym dowiedziałam się podczas konsultacji w Fundacji Otwarte Ramiona, podczas której udzielono mi instruktażu właściwych, poprawnych ćwiczeń, jakie powinnam wykonywać z dzieckiem. W fundacji dowiedziałam się również o możliwości rehabilitowania dziecka na oddziale rehabilitacyjnym w Szpitalu w Dziekanowie Leśnym.
Wiadomości o zakwalifikowaniu się na turnus towarzyszyły radość i smutek, bo miałam zostawić na 3 tygodnie w domu 6 letnią córkę, która szła do pierwszej klasy i bardzo przeżywała to, że mama musi pojechać z jej wymarzonym braciszkiem naprawiać chorą rączkę. Na turnusie przebywaliśmy od 4 do 25 dnia września 2015 r.
Kacper, dzięki rehabilitacji i zleconym zabiegom, w pierwszym tygodniu podniósł rączkę nad siebie, w drugim zaczął ją odwodzić, a w ostatnim zgiął ją w łokciu!
Na razie, jest to zgięcie mięśniem promieniowo-ramiennym, ale to i tak duży sukces. W październiku po konsultacji z dr J. Luszawskim, dowiedzieliśmy się, że Kacper ma szanse na to, aby odzyskać sprawność rączki bez operacji.
Potrzebne są jednak następne turnusy rehabilitacyjne, a to wiąże się z kosztami – do Dziekanowa mamy ponad 400 km. Syn ma asymetrię i przechyla główkę na prawą porażoną stronę. Z tego więc powodu, potrzebujemy sprzętu do ćwiczeń w domu i funduszy na rehabilitację. Mamy nadzieję, że dzięki podjętym ćwiczeniom i ciężkiej pracy, nasz synek odzyska sprawność rączki na tyle, aby mógł w przyszłości być samodzielny i radzić sobie nie gorzej, niż jego rówieśnicy.
Dziękujemy za zapoznanie się z naszą historią.
Kacperek i rodzice: Anna i Michał Małysz
Kontakt do rodziców: amika1@poczta.wp.pl