Piotrek w dniu wypadku motocyklowego miał zaledwie 20 lat. Był piękny lipcowy dzień. Razem ze swoim Tatą wybrali się w krótką podróż do Krynicy Morskiej. Jechali jednym motocyklem, który prowadził Ojciec Piotra. To miał być ich dzień. Kiedy jechali trasą S7 nieznany kierowca samochodu osobowego zajechał im drogę doprowadząjąc tym samy do bardzo poważnego wypadku. Piotrek z ciężkimi obrażeniami trafił do Szpitala Specjalistycznego w Elblągu. Niestety leczenie trwa do dziś. Piotr ma za sobą operacje, rehabilitację. A przed sobą kolejne pobyty w szpitalu, zabiegi i ciężką pracę. Nie jest w stanibuh na ten moment pracować. Ale nie poddaje się, studiuje, ćwiczy, walczy o swoją przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc!
Cześć, jestem Piotr i mam obecnie (jest 2024 rok) 21 lat. Chcę Wam opowiedzieć jak kilka sekund zmieniło moje życie.
Piękny sobotni dzień.
W piękny sobotni dzień, 15 lipca 2023r. jednym motocyklem podróżowałem z tatą trasą ekspresową S7 w kierunku Krynicy Morskiej by fajnie spędzić trochę czasu nad morzem. Za miejscowością Ostróda, na dwujezdniowej jezdni poruszając się lewym pasem ruchu nieznany kierowca samochodu osobowego zajechał nam drogę zjeżdżając gwałtownie z prawego pasa ruchu na lewy, na którym aktualnie jechaliśmy z tatą. W wyniku powyższego manewru doszło do ciężkiego w skutkach wypadku. Bezpośredni sprawca odjechał z miejsca zdarzenia i do dnia dzisiejszego nie został ustalony przez Policję, która nadal pod nadzorem Prokuratury prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Szpital Specjalistyczny w Elblągu..
Ucierpieliśmy obydwaj, jednak ja podróżując na tylnym siedzeniu motocykla ucierpiałem najbardziej. Z miejsca wypadku zabrała mnie karetka pogotowia do Szpitala w Elblągu.
Tam wykonano niezbędne diagnozy i pierwsze operacje. Stwierdzono m.in.
- utratę kilkunastu zębów
- wyłamanie wyrostka zębodołowego
- wieloodłamowe złamania żuchwy
- złamanie kości jarzmowej i szczęki
- złamanie obu kości przedramienia lewego
- złamanie otwarte obu kości przedramienia prawej ręki w dwóch miejscach
- stłuczenie płuc i klatki piersiowej
W tym dniu wykonano niezbędne operacje ratujące moje życie. Operacje trwały wiele godzin, a stan mojego zdrowia był określany przez lekarzy jako zagrażający życiu. W śpiączce farmakologicznej na OIOM’ie byłem aż pięć dni. Z OIOM’u przewieziono mnie na Oddział chirurgii szczękowej, a następnie na Oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej gdzie czekałem na drugą operację zespolenia złamanych kości w prawej ręce.
Pierwszych dni pobytu na OIOM’ie praktycznie nie pamiętam. Od chwili, w której obudziłem się świadomy w szpitalu byłem zdezorientowany i nie wiedziałem co się stało. Po rozmowie z tatą wszystko do mnie dotarło i psychicznie nie mogłem sobie tego poukładać w głowie. Bardzo bałem się całej tej sytuacji, gdyż nigdy wcześniej nie doznałem takich urazów aby leżeć w szpitalu i w dodatku tak daleko od domu. Z przyjemnie zapowiadającej się przejażdżki nad morze obudziłem się po kliku dniach w szpitalu z połamanymi obydwoma rękoma, nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa z uwagi na zespolenie połamanej żuchwy i szczęki, wyłamania bardzo wielu zębów oraz założoną rurkę tracheostomiczną.
Codzienności w szpitalu nie wspominam najlepiej, mimo że tata był ze mną każdego dnia od rana do późnego wieczora i dawał mi ogromne wsparcie.
Codzienne karmienie poprzez sondę umieszczoną w przełyku przez nos po mycie w misce na szpitalnym łóżku przez panie pielęgniarki, a temu wszystkiemu towarzyszył duży ból fizyczny jak i psychiczny. Najgorsze było jednak poczucie całkowitej bezradności ponieważ musiałem przy wszystkim korzystać z pomocy innych osób przy podstawowych, zwykłych codziennych najmniejszych czynnościach.
W końcu do domu, choć na chwilę
Z uwagi na niesatysfakcjonujące gojenie się otwartych złamań prawej ręki nie podjęto w szpitalu próby ostatecznego zaopatrzenia złamań obu kości przedramienia prawej ręki, wypisano mnie ze Szpitala do domu, aby rany po otwartym złamaniu zagoiły się.
Okres kiedy zostałem wypisany do domu na około dwa tygodnie na wyleczenie ran abym kwalifikował się do kolejnej operacji ręki też nie był najlepszy. Trzeba było zmierzyć się z trudnościami, które stawiał dom. Wspólne mycie się z tatą w moim wieku było bardzo niekomfortowe i trudne. Jedzenie przez strzykawkę też nie należało do przyjemnych, ale wiedziałem, że muszę jeść aby nie tracić sił. Pomoc przy ubieraniu się też była dla mnie uwłaczająca bo do tej pory podstawowe czynności mogłem wykonywać samodzielnie. Wizyty u kolejnych specjalistów wywoływały ogromny stres z uwagi na niewiadome rozwinięcie dalszej sytuacji. Miałem duże problemy z zasypianiem na skutek czego brałem dużo leków przeciwbólowych, uspokajających oraz nasennych.
I znów do szpitala
Po zagojeniu otwartych ran w prawej ręce czekała mnie kolejna wizyta w Elblągu. Tam wykonano kolejny zabieg operacyjny polegający na usunięciu stabilizatora zewnętrznego i drutów oraz zespolenia złamania obu trzonów kości przedramienia prawego. Zdjęto mi też szynę nazębną do stabilizacji wyłamanego wyrostka zębodołowego i pięciu przednich zębów w szczęce co umożliwiło mi otwieranie buzi, łatwiejszą komunikację, a także bardzo dla mnie ważne – łatwiejsze spożywanie posiłków bez używania strzykawki. Nigdy nie przypuszczałem, że jedzenie łyżką jest takie przyjemne.
Kolejny cios
Po drugiej operacji, kiedy pozbyłem się stabilizatora w ręku oraz szyn w buzi było mi trochę łatwiej. Ręka była dużo lżejsza, mogłem się normalniej porozumiewać oraz spożywać choć nadal zmiksowane jedzenie, to już nie przez strzykawkę tylko sztućcami. Zacząłem także rehabilitację aby jak najszybciej powrócić do sprawności. Jednak spotkaliśmy się z niezwykłą barierą dotyczącą całkowitego braku możliwości ruszania zoperowaną ręką i bardzo duży zanik prawego mięśnia barkowego. Nie mogłem i w dalszym ciągu nie mogę zginać ręki w łokciu i odwodzić jej w barku, nie jestem w stanie sam za pomocą mięśni jej podnieść – stale podtrzymuję ją na temblaku jako całkowicie bezwładną. Wykonaliśmy kolejne badania RTG, EMG i wówczas otrzymałem najgorszą diagnozę, czyli uszkodzenie nerwów splotu ramiennego z wyrwaniem z rdzenia kręgowego korzenia C6 i C7 oraz przerwaniem korzenia C5 – są to najważniejsze nerwy odpowiadające za ruchy całą ręką.
Niestety to oznaczało dla mnie kolejną operację, którą w dodatku trzeba przeprowadzić niezwłocznie, gdyż uszkodzenie nerwów splotu ramiennego musi być operowane w okresie od 2 do 5 miesięcy po urazie, gdyż tylko to daje największe szanse na powrót do jakiejkolwiek sprawności, choć niestety do pełnej funkcjonalności sprzed wypadku już nigdy wrócić się nie da.
Po 5 miesiącach nerwy zamierają i nie udaje się już po takim czasie ich uratować, co oznaczałoby dla mnie, że nigdy nie będę ruszał ręką, i miał ją do końca życia bezwładną. To dodatkowa trauma, z uwagi na fakt, iż nigdy nie chorowałem, chodziłem na siłownię, dużo jeździłem rowerem i w dodatku jestem praworęczny. Niestety w Polsce jest bardzo niewielu specjalistów w tym zakresie, którzy specjalizują się rekonstrukcją porażeń splotów barkowych. Otrzymaliśmy informację z Fundacji Otwarte Ramiona o kilku specjalistach, którzy mogliby mi pomóc. Niestety taki rodzaj operacji z uwagi na termin jej wykonania można było wykonać tylko w prywatnych klinikach.
Konsultowaliśmy się z kilkoma i zdecydowaliśmy się na Szpital AVIMED w Katowicach, który po konsultacji, badaniu i zapoznaniu się z pełną dokumentacją medyczną podjął się wykonania operacji – przeszczepu nerwów (z łydki lewej nogi) i odbudowy porażonego splotu barkowego. Operacja, która trwała kilkanaście godzin odbyła się 25 października 2023r. podczas pobytu w szpitalu w Katowicach. Wykonany zabieg to szansa dla mnie na przywrócenie choćby częściowej sprawności. Na pierwsze efekty regeneracji nerwów po operacji niestety muszę zaczekać ok. 4-6 miesięcy, a całkowita ich regeneracja to czas nawet 2 lat. Oprócz tego wymagana jest ciągła rehabilitacja tej ręki, w celu przywrócenia pracy mięśni, która wg lekarzy i fizjoterapeutów potrawa co najmniej 2 lata. Martwi mnie jednak, że tak obszerny zanik mięśnia barku prawej ręki spowoduje niestety kolejną operację związaną z rekonstrukcją/przeszczepem mięśni. Ta informacja bardzo mnie pogrążyła.
Niestety szpitala ciąg dalszy
Wypadek spowodował, że oprócz przebytych dotąd operacji, konieczne jest usunięcie tymczasowych tytanowych płytek w szczęce i żuchwie, które miały na celu zespolenie połamanych kości, a w dalszej części kolidują z odbudową całego zniszczonego uzębienia. Usunięcie tytanowych płytek z kości żuchwy, oraz dodatkowa ekstrakcja sześciu złamanych zębów zostanie przeprowadzona w połowie lutego 2024 roku w szpitalu w Elblągu, gdzie trafiłem w dniu wypadku. Dalsza część leczenia, czyli odbudowa i rekonstrukcja uzębienia, niestety nie jest finansowana przez NFZ. Koszty związane z odbudową szczęki i żuchwy są ogromne, gdyż muszę uzupełnić bardzo dużo ubytków w uzębieniu, odbudować brakujące kości w celu wszczepienia implantów. Zabiegi te, mają na celu przywrócenie przede wszystkim funkcji gryzienia, mówienia oraz pełnego uśmiechu i pozbycia się wstydliwego dyskomfortu. Powyższe leczenie wiąże się z wieloma wizytami u stomatologa, ortodonty, protetyka, chirurga, dlatego konieczne były kolejne konsultacje w wyspecjalizowanych w tym zakresie klinikach w Warszawie, Gdańsku i Gdyni, które są w stanie podjąć się tak trudnego przypadku, gdzie można rzec „wszystko” jest do gruntownej odbudowy.
Nowy uśmiech
Niestety jak twierdzi wielu specjalistów jest to bardzo trudny przypadek i wymaga kompleksowej odbudowy kości żuchwy i praktycznie całkowitego uzębienia – łącznie 21 zębów, 10 implantów. Wstępnie szacuje się (po wizytach w kilku klinikach), że zabiegi związane z konieczną stomatologią, ortodoncją, chirurgią, implantologią, protektyką i późniejszą rehabilitacją szczękową wyniosą blisko 150 tysięcy zł. Choć kwota zwala z nóg to cieszę się, że może już pod koniec wakacji będę mógł prawdziwie się uśmiechać i znów spróbować soczystego jabłka!
Życie toczy się dalej
Mimo wszystko, przy wielu wątpliwościach, trudnościach i obawach w październiku zacząłem studia dzienne na Wydziale Elektrotechniki i Automatyki na Politechnice Gdańskiej. Niestety wpadek spowodował, że musiałem nauczyć się od nowa pisać lewą ręką bo jestem praworęczny.
Z uwagi na bardzo duże braki uzębienia oraz bezwładny stan mojej ręki, ciężko integrować się z grupą. „Pamiątki” – bardzo widoczne kilkudziesięciu centymetrowe blizny na obu rękach oraz bliznę na krtani od tracheotomii które mam na ciele po przebytych operacjach odbierają mi pewność siebie i czucia się dobrze we własnym ciele. Spoglądając codziennie w lustro przypominam sobie ten okropny czas.
Wypadek zabrał mi również ważną część mojego życia, ponieważ dotychczas ćwiczyłem na siłowni dla estetycznego wyglądu swojej sylwetki oraz poprawy kondycji. Aktualnie moja sylwetka już nigdy nie będzie wyglądać tak samo. Dotychczas byłem zawsze pewny siebie, zaradny, sam decydowałem o wielu aspektach mojego życia, natomiast wypadek spowodował, że teraz w każdej sprawie i muszę konsultować to z rodziną. Dochodzi do tego również dużo stresu, ponieważ przez odbyte operacje w trakcie trwania studiów mam spore zaległości, a przez kolejne wizyty u stomatologa oraz konieczną rehabilitację nie mam dużo czasu na naukę.
Wciąż odczuwam duży stres i lęk z uwagi na czekające mnie kolejne operacje oraz niepewność z uwagi na przyszły stan mojej ręki.
Mam za sobą wiele nieprzespanych nocy, choćby z doskwierania bólu rąk przy każdej zmianie pogody. Całe te doznania sprawiły, że schudłem 16 kilogramów. Wypadek sprawił, że nie mam odwagi usiąść za kierownicą samochodu, a tym bardziej znowu wsiąść na motocykl choć sam mam prawo jazdy i od wielu lat swój motocykl. Bardzo lubię sporty zimowe, ale pomimo odbytych już operacji uprawnianie jakiegokolwiek sportu jest obecnie niemożliwe. Niestety nie mam możliwość wykonywania żadnej pracy fizycznej, którą bardzo lubiłem wykonywać.
Nie jest łatwo żyć z takim defektem, problemy z ubieraniem się, pisaniem, uczeniem się, jedzeniem.
To wszystko co przydarzyło mi się w „jednej sekundzie” odbija się na mojej psychice. Zrezygnowałem praktycznie z życia towarzyskiego oraz spotkań z rówieśnikami z uwagi na duże problemy z normalnym, samodzielnym funkcjonowaniem i wymową. Cały wolny czas poświęcam na rehabilitacji, ćwiczeniach oraz nadrabianiu zaległości na studiach i naukę, gdyż pisanie czy robienie notatek lewą ręką niesłychanie wydłuża mi ten czas.
Bardzo proszę Was o wsparcie, bo koszty które są przede mną, a raczej moją rodziną są niezwykle wysokie i nie jesteśmy w stanie pokryć ich z własnych środków. Jak dotąd wszystkie dotychczasowe koszty leczenia, operacje splotu barkowego, leczenie zębów, liczne badania, konsultacje lekarskie, koszty leków i opatrunków czy przejazdów do odległych miast – szpitali/lekarzy, pokrywamy z własnych środków, które na ten dzień wyniosły już przeszło kilkadziesiąt tysięcy zł.
Ponadto zgodnie z zaleceniami lekarza zacząłem regularnie chodzić na rehabilitację prawej ręki celem wspomagania odbudowy nerwów i mięśni. Chodzę na zajęcia co najmniej dwa razy w tygodniu i niestety prywatnie, bo terminy w ramach NFZ są bardzo odległe i tylko na krótki, określony czas.