Pragnę opowiedzieć Państwu historię naszego synka. Kacper przyszedł na świat 16.01.2007 w Starachowicach i w skutek błędnej decyzji lekarskiej jest skazany na kalectwo.
Okoń Kacper był bardzo wyczekiwanym dzieckiem, cieszyliśmy się ze zostaniemy rodzicami. W domu wszystko było przygotowane na jego przybycie. Ciąża przebiegała bez żadnych zastrzeżeń. Z dotychczasowych badań USG wynikało, że dziecko jest zdrowe.
Pięć dni przed planowaną datą porodu zostałam skierowana przez lekarza prowadzącego do szpitala na salę porodową. Poród miał być wywoływany, gdyż lekarz miał akurat dyżur, a następnego dnia szedł na urlop.
Poród był bardzo ciężki i wyczerpujący. Trwał ponad 24 godziny, a lekarz nie zgodził się zrobić cesarskiego cięcia. Po wielu godzinach z ogromnym trudem pojawiła się główka, po czym akcja ustała i nastąpiły komplikacje. Barki uległy zaklinowaniu, pępowina owinęła się wokół szyi i zaczęło zanikać tętno. Lekarze, aby doprowadzić do urodzenia dziecka, które się już dusiło zastosowali nacisk na dno miednicy i po 5 minutach urodził się mój chłopczyk.
Nagle zorientowałam się, że cóż jest nie tak, gdyż maluch nie płakał. Położna szybko zabrała go do punktu noworodkowego, nawet nie pokazawszy mi go.
Jedyne, co usłyszałam to to, że ważył 3950 g. Szybko umieszczono go w inkubatorze w atmosferze wzbogaconej w tlen. Kacper urodził się w zamartwicy, miał 6 pkt w skali Apgar. Miał wrodzone zapalenie płuc, zaburzenia oddychania, krwiak podokostnowy po lewej ciem.-potyl, liczne wybroczyny i podskórne wylewy. A co najgorsze doznał uszkodzenia splotu ramiennego lewego typu Erb’a. Rączka Kacperka była bezwładna, opuchnięta i wykręcona, a dłoń mocno zaciśnięta. Informacje te bardzo mnie załamały.
Po dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu zaczęła się nasza wędrówka od lekarza do lekarza, od przychodni do szpitala. Kacper potrzebował szybkiej rehabilitacji.
Niestety mieszkamy w małym miasteczku, gdzie nawet nie było neurologa dziecięcego i rehabilitanta, który mógłby ocenić stan jego rączki i zlecić rehabilitację. Jedyne, co pozostawało nam to prywatne wizyty raz w miesiącu u neurologa w mieście oddalonym o 60 km, który pokazywał mi ćwiczenia metodą Vojty. Musiałam sama je z nim wykonywać, co nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, gdyż Kacper bardzo płakał. Wówczas zaczęliśmy szukać informacji na stronach internetowych jak możemy w inny sposób uzyskać pomoc.
Na jednej ze stron znaleźliśmy Fundację Otwarte Ramiona, dzięki której trafiliśmy na konsultacje do szpitala w Dziekanowie Leśnym. Tam specjalista w tej dziedzinie, obejrzał jego rączkę i skierował nas na turnus rehabilitacyjny.
Dziś Kacperek ma 3 miesiące, ale niestety obecnie jego rączka jest słaba. Brak jest zgięcia w łokciu słabo podnosi rączkę do góry, widoczne są jedynie ruchy paluszków.
Powiedziano nam, że możemy założyć sprawę do sądu o odszkodowanie, że mamy szanse wygrać. Baliśmy się, gdyż mieszkamy w małej miejscowości, a takie sprawy o popełnienie błędu lekarskiego ciągną się latami i są trudne do wygrania. Żałujemy teraz, bo nie mamy pieniędzy na leczenie, a to są dość wysokie koszty.
Od Fundacji dowiedzieliśmy się, że wiele dzieci wyjechało na operacje za granicę i są efekty takiego leczenia.
Dlatego zwracamy się do wszystkich z ogromną prośbą o wsparcie finansowe dla naszego synka, będziemy wdzięczni za każdy grosz, który jest teraz dla nas na wagę złota. Tylko dzięki Wam Kacper ma szansę podnieść rękę do góry i odchylić ją w boczek.