jakub1Miesiąc wrzesień 1998 roku był dla nas młodych rodziców zarówno wielką radością jak i ogromną tragedią. Na 2 dni przed planowaną datą rozwiązania i co istotne bez żadnych oznak wskazujących na rozpoczęcie porodu, zostałam skierowana przez lekarza prowadzącego na salę porodową na zasadzie „właśnie mam dyżur, to będziemy rodzić„.

Po wielu godzinach z ogromnym trudem, urodziła się główka, po czym akcja porodowa ustała. Nastąpiła blokada w barkach.

Lekarze stosując ucisk na dno macicy, wydobyli dziecko o wadze 4880 g i stwierdzili dystocję barku. Odnotowano, iż poród był ciężki, doszło do rzadkiego, ale bardzo poważnego powikłania: uszkodzenia splotu ramiennego

Dziecko urodzone zostało w zamartwicy w skali Apgar na 1 pkt z całkowicie bezwładną rączką. Dziecko miało liczne wybroczyny i podskórne wylewy. Rączka Kubusia była opuchnięta, jego dłoń była zaciśnięta.

Po dwóch tygodniach spędzonych na intensywnej terapii rozpoczęła się nasza wędrówka od lekarza do lekarza, od przychodni do szpitala.
Mimo, że były to wizyty na terenie dużego miasta – Krakowa, lekarze zgodnie zalecali wyłącznie rehabilitację. Twierdzili, że w Polsce nie ma innego ratunku dla naszego dziecka.
Poczynając od pierwszych dni spędzonych w Polsko-Amerykańskim Instytucie Pediatrii w Prokocimiu, wielu prywatnych godzin ćwiczeń, tygodniowych turnusów rehabilitacyjnych pozostaliśmy wierni wyłącznie ćwiczeniom, fizjoterapii, hydroterapii, elektrostymulacji i masażom itd.

Dzięki rehabilitacji Kubuś jest w stanie unieść trochę rękę do góry, w dalszym ciągu jego dłoń jest bardzo słaba. Za pośrednictwem telewizji poznaliśmy cudowną osobę – Panią Beatę Suską, która niosąc pomoc dzieciom i rodzinom z podobnym problemem, przedstawiła nam także możliwość wyjazdu i operacji poza granicami naszego kraju. Prof. Alain Gilbert z Kliniki Ręki w Paryżu, podczas konsultacji medycznej zbadał Kubusia i zaproponował wykonanie dwóch operacji na mięśniach, które mogą pomóc naszemu synkowi.
Perspektywa zabiegu w Paryżu to dla nas i naszego Kubusia światełko w tunelu i nadzieja na lepsze jutro. Wielu małych pacjentów z uszkodzoną rączką było operowanych za granicą.
Operacje te przyniosły efekty. Jesteśmy, więc pełni optymizmu, że teraz i nam się powiedzie.

Ciąg dalszy historii Jakuba (2003)

Od konsultacji naszego Jakuba przez prof. Gilberta w Dziekanowie Leśnym w styczniu 2003 r. minęło 7 jakub3miesięcy. Wykorzystaliśmy ten okres na gromadzenie środków finansowych i załatwienie formalności związanych z wyjazdem do Francji. Dzięki darczyńcom udało się nam zebrać wymaganą kwotę. We Francji spędziliśmy pierwszy tydzień września. Kubuś operowany był 3-go dnia miesiąca. Na ten dzień czekaliśmy 5 lat. Zabieg trwał 2 godziny. Według słów Pana Prof. A. Gilberta operacja przebiegła bez komplikacji. Uszkodzenie ręki naszego syna jest bardzo poważne – a zalecenia chirurgiczne wieloetapowe. Zabieg, który został wykonany miał na celu wyprostowanie dłoni i nadanie jej ruchowości.

Raport operacji po przetłumaczeniu brzmi:

Przemieszczenie kości łokciowej przedniej na kości promieniowe ręki prawej.
Droga dostępu przednia: przednia kość łokciowa jest trochę blada, rozłączona z kością grochowatą: przemieszczona naokoło przedramienia, znalazła się z tyłu. gdzie nastąpiło połączenie szwami z kośćmi promieniowymi przy całkowitym rozciągnięciu przegubu. Szew boczno-boczny, zamknięcie powłok skórnych, gips na 5 tygodni, gips umożliwia rozciągnięcie łokcia.

Operacja we Francji potwierdziła nasze przypuszczenia, że nawet ciągła, nieustająca rehabilitacja w tej sytuacji nic by nie pomogła. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pobytu w Klinice Jouvenet, z opieki lekarskiej i pielęgniarskiej.
Obecnie jesteśmy po ściągnięciu gipsu i po konsultacji Prof. Gilberta w Warszawie (18.10. 2003 r.) Profesor zalecił kolejne operacje na łokciu i na barku. Efekty operacji – jak powiedział Pan Profesor będą dopiero do wypracowania ćwiczeniami rehabilitacyjnymi. Wiemy, że czeka nas i naszego synka jeszcze daleka droga. Nadal prowadzimy nieustającą codzienną rehabilitację, połączoną z wieloma nowymi dodatkowymi zabiegami i zajęciami (basen, hipoterapia).

W związku z powyższym wciąż trwa zbiórka pieniędzy na dalsze leczenie Kubusia. Mamy wielkie nadzieje, że i tym razem uda się nam wyjechać i ponownie zoperować synka.
W tym miejscu pragniemy serdecznie podziękować wszystkim ludziom wielkiego serca, którzy przyczynili do naszego wyjazdu. Dziękujemy wszystkim firmom, gazetom, radiu RMF, telewizji Kraków, jak również osobom prywatnym. Szczególnie gorąco dziękujemy Pani Beacie Suskiej, która swoim zrozumieniem i ogromnym zaangażowaniem służy
najlepszą radą i wspiera w każdej trudnej i niepokojącej chwili. To również dzięki Niej poznaliśmy Pana Andrzeja Wołowskiego, bez którego nasz pobyt w Paryżu, nie przebiegłby tak sprawnie i komfortowo. W słowie komfort mam na myśli pracę Pana Andrzeja jako tłumacza i przewodnika.

Wdzięczni za pomoc
Rodzice Jakuba
Magdalena i Marcin Ożóg