Popławski Jakub był wyczekiwanym dzieckiem. Imię wybraliśmy wraz z córka zanim się jeszcze urodził: Jakpopławskiub, mały Kubuś. W domu wszystko było przygotowane na jego przybycie. Ciąża przebiegała bez większych zastrzeżeń. Cieszyliśmy się, że rodzi się zdrowy, duży, piękny, wymarzony. Jednak Kuba przyszedł na świat za duży. Uwaga ważył – 5,350 g! To było 14 czerwca 1989 roku nigdy nie zapomnę tego dnia. Dziecko nie mogło się urodzić. Poród przeciągał się , nastąpiły powikłania. To były ciężkie chwile dla mnie i syna. Lekarka ratowała mu życie przez zastosowanie vacum (jest to wyciągnięcie dziecka z użyciem siły) Syn uzyskał 6 punktów w skali Apgar. Córka, gdy przyszła odwiedzić nasz w szpitalu, nie poznała mnie, tak byłam zmieniona na twarzy, wyczerpana porodem. W szpitalu ze względu na dużą wagę syna robiono nam różne badania, m.in. po to, aby wykluczyć cukrzycę. O tym, że Kuba nie rusza ręką dowiedziałam się od lekarza dopiero trzeciego dnia po porodzie. Badający go neurolog był dobrej myśli i kazał nam czekać 3 miesiące – okres potrzebny na powrót sprawności ręki. Nic wtedy nie wiedziałam o uszkodzeniu splotu ramiennego. Myślę, że lekarze też nie uświadamiali sobie problemu. Poprawy w sprawności ręki mojego synka nie było. Zdobyliśmy skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka na Oddział Neurologii. Tam wykonano badanie: EMG i
mielografię. Wynik badań był zły. Kuba podczas porodu doznał bardzo poważnego uszkodzenia splotu ramiennego od C5 – Th1 z zespołem Hornera

Skierowano nas do Kliniki Chirurgii Ręki do Wrocławia, dokumenty przygotowaliśmy natychmiast, ale operacja odbyła się dopiero, gdy syn miał 7,5 miesiąca. To była skomplikowana operacja, trwała 6,5 godz. Podczas niej dokonano przeszczepu nerwów z obydwu nóg do lewej ręki. Następnie założono gips na 3 tygodnie. Po zdjęciu gipsu – powrót do domu i kolejne turnusy w Centrum Zdrowia Dziecka w W-wie. I przez wiele lat rehabilitacja-ćwiczenia, najpierw wirówka, potem duży basen, masaże, terapia zajęciowa, galwanizacja, elektrostymulacja. (Obok nich medycyna niekonwencjonalna: bioenergoterapia, akupunktura, homeopatia).

W tym czasie bardzo modne było stosowanie ćwiczeń metodą Vojty (stymulacja wskazanych przez rehabilitanta punktów). Kubuś źle to znosił, a metodę stosowaliśmy ponad rok.
Ten okres wspominam bardzo źle.
Obecnie już wiem, że operacja we Wrocławiu nie przyniosła oczekiwanych efektów. Lewa ręka Kuby jest krótsza, chudsza, nie może unieść jej do góry, wykorzystuje ją tylko pomocniczo. Bardzo słabe są palce.

Świat jest ogromny i służy swoimi możliwościami. Za granicą są chirurdzy, którzy mogą pomóc synowi, są szpitale wyposażone w mikroskopy (o jakich nasi lekarze nawet nie śnią- wypowiedź polskiego lekarza), a te właśnie są potrzebne do skomplikowanych operacji . Lecz choć w tej chwili można bez problemu przekraczać granice państw, to jest granica, której nie możemy przekroczyć – finanse.
Dlatego zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli z ogromną prośbą o wsparcie naszego przedsięwzięcia.

Kuba ze względu na swój wiek i stopień uszkodzenia ręki wymaga jak najszybszej interwencji kuba6chirurgicznej. Koszt wyjazdu na operację zagraniczna jest bardzo wysoki. Szansą dla Kuby jest przeszczep mięśni, taka operacja w USA (Houston) kosztuje 40 tys. dolarów. To kwota nieosiągalna dla naszej rodziny. Bardzo liczymy na Państwa pomoc. Każda nawet najdrobniejsza darowana przez Państwa kwota przybliży Kubę do operacji i usprawnienia ręki.
Kuba o sobie

To ja Kuba. Urodziłem się bardzo duży i mam teraz kłopoty. Moja mama opisała historię mojej c
horoby, a ja napiszę Wam coś o sobie. W tym roku ukończyłem Szkołę Podstawową – zawsze będę miło wspominał swoją super klasę VI A (Szkoły Podstawowej nr 2 w Mińsku Mazowieckim) miałem tam wspaniałych kolegów i miłe koleżanki.

Od września rozpoczynam naukę w Gimnazjum. Jednocześnie uczę się w Studium Języków Obcych w naszym mieście – uczę się angielskiego. Bardzo lubię zwierzęta. Marzę, aby w przyszłości mieć konia i aby stać mnie było na jego utrzymanie. Każdy pobyt w szpitalu na oddziale rehabilitacji w Dziekanowie Leśnym, trud ćwiczeń i innych zabiegów osładza mi właśnie kontakt z koniem. Ciepło tego zwierzęcia uspakaja mnie, mam do koni za
ufanie, wszystkie je bardzo lubię a jazdę na nich po prostu uwielbiam.
W domu hoduję żółwia, który się wabi Donatello, mamy również psa – staruszka Protazego. Przyjemność sprawia mi także praca przy komputerze, ale to również kłopot. Kiedy trzeba użyć przycisku jednocześnie z prawej i z lewej strony, niesprawna ręka przypomina o sobie. Moje życie upływa pomiędzy szkołą, nauką, ćwiczeniami dotyczącymi ręki i szpitalem. Nieraz mam już tego wszystkiego dość.
Jednak największą moją pasją jest sport. Realizuję się w nim, on jest moją osłodą. Biegam, gram w tenisa, pływam, piłka nie ma dla mnie żadnych tajemnic. Uważam, że moje wyniki w sporcie są dobre i ciągle doskonalę swe umiejętności.

Wciąż jednak mam żal do lekarza, że wyrwał mi rękę. Mama na 1 m-c przed porodem robiła USG – już wtedy byłem wielki, ważyłem 4 kg Dzisiaj wiem, że mogło być inaczej, że ze względu na moją dużą wagę można było zrobić cesarskie cięcie i obecnie miałbym sprawną rękę. I choć lekarka, która odbierała poród już nie żyje, trudno mi jest jej wybaczyć. Chciałbym aby kiedyś było to możliwe, ale teraz nie mogę, nie potrafię.
Jak każdy mam marzenia. To największe związane jest z moją lewą ręką, która nie jest mi posłuszna, bo teraz jeszcze nie może, ale marzę, że to się zmieni, choć w części. Dlatego proszę o wsparcie i pomoc. Wierzę, że dopóki żyję i rosnę, wszystko jest możliwe. A wierzcie mi nie jest łatwo funkcjonować z jedną sprawną ręką. Nikomu tego nie życzę. Mam wielką nadzieję, że operacja usprawni mi rękę. Tego się trzymam, to dodaje mi sił.

Łączę pozdrowienia i dziękuję za wszelką udzieloną mi pomoc.

Jakub Popławski
e-mail: kuba_poplawski@poczta.onet.pl

Operacja Kuby

01 października 2003 r. Kuba przeszedł operację w Klinice w Paryżu.

Podczas operacji prof. A. Gilbert dokonał przesunięcia tylnej kości łokciowej na pierwszą promieniową i osteotomii derotacji przedramienia.
Syn przebywał w Klinice w Paryżu 3 dni. Ale do kliniki wracaliśmy z nim jeszcze 2 razy, powodem był silny ból i spuchnięte paluszki operowanej ręki: podczas pierwszego pobytu (szósta doba po opera
cji) – poluzowano gips lekko go podcinając, zrobiła to konsultantka Profesora, drugi pobyt (siódma doba od zabiegu) wizyta u profesora A. Gilberta i jego decyzja o dalszym poluzowaniu gipsu. W końcu mogliśmy wrócić do domu. Wkrótce zostanie zdjęty gips i Kuba rozpocznie rehabilitację.

Pragniemy serdeczne podziękować wszystkim za pomoc udzieloną w związku ze zbieraniem funduszy i wyjazdem naszego syna na operację do Kliniki do Paryża. Wszelkich informacji udzielała nam Pani Beata Suska, w każdej chwili można było liczyć na jej pomoc i wsparcie. Dzięki dokładnej instrukcji Pani Beaty, udało nam się zakupić bilety lotnicze w Polskich Liniach Lotniczych LOT, na korzystnych warunkach, za co serdecznie dziękuję PLL LOT. Składam również wielkie podziękowanie Panu Andrzejowi Wołowskiemu – przedstawicielowi Fundacji działającemu we Francji. To prawdziwy opiekun, w pełnym tego słowa znaczeniu, tłumacz i człowiek wielkiego serca, a przy tym wszystkim jeszcze wspaniały organizator. Opiekował się naszą rodziną już tuż po przylocie na paryskie lotnisko, tłumaczył w szpitalu, wspierał na duchu podczas operacji.

Wielkie dzięki Panie Andrzeju.

Dziękuję całemu Zarządowi fundacji, za wszystko, co Państwo robicie dla naszych dzieci. Cudowną sprawą było zaproszenie do Warszawy prof. A. Gilberta z Kliniki w Paryżu. To tak wiele znaczy dla chorych dzieci i ich rodziców.

Wspaniała rzecz, że dzieci mogły być zbadane i skonsultowane po raz pierwszy, na miejscu w Polsce, ale również wielka rzecz dla tych już operowanych, ponieważ ta konsultacja u profesora A. Gilberta w Warszawie była nam również bardzo pomocna. W warszawskim szpitalu przy ul. Lindleya 4 mogliśmy zdjąć gips, zrobić prześwietlenie i uzyskać wskazówki od chirurgów, którzy byli przy konsultacji z profesorem.
Bardzo dziękujemy Państwu za tak wielką inicjatywę.
W chwili obecnej nadal staramy się zbierać fundusze na leczenie syna, termin następnej operacji uzależniony jest od szybkości powrotu do zdrowia po pierwszej operacji. Pan Profesor odnośnie naszego syna użył sformułowania, iż leczenie syna odbywać się będzie „małymi kroczkami”
Z wielkim podziękowaniem dla Wszystkich naszych darczyńców, którzy przyczynili się do sfinalizowania pierwszej operacji Kuby.
Barbara, Jerzy i Kuba Popławscy