Słaby Stella jest podopieczną Fundacji Otwarte Ramiona.

Nasza córeczka Stella urodziła się 23 czerwca 2017 roku w Kołobrzegu.
Do szpitala trafiliśmy dwa dni przed wyznaczoną datą porodu. Byliśmy pełni nadziei i wiary, że jesteśmy przygotowani, by powitać naszą trzecią Córeczkę. Po tygodniu spędzonym w szpitalu odczuliśmy lekceważenie lekarzy. Kazano wrócić gdy rozpocznie się poród. Po niedługim czasie wróciliśmy z powrotem z porodem w toku. Nie wykonano nawet powtórnego USG. Miałam bardzo złe przeczucia o czym informowałam personel wielokrotnie.

Rozpoczęła się walka o nasze życie. Córeczka zablokowała się w kanale rodnym.


Lekarze na zmianę zaczęli szarpać dziecko dołem i wypychać, uciskając górną część mojego brzucha. Wyrwano Ją. Była sina, nie oddychała, nie płakała. Na kilka sekund położyli mi Ją na brzuch a potem zabrali.
Stellinka urodziła się z wagą 5150 gramów i mierzyła 59 cm. Lekarze pomylili się o ponad kilogram – cztery dni wcześniej sugerowali wagę 3800 gramów. A przecież mieli  tyle czasu by wszystko wybadać.

W czasie  porodu straciłam przytomność – film mi się urwał. Nie było ze mną kontaktu przez kilka godzin. Przechodziłam przez śmierć kliniczną…


Widziałam wszystko z perspektywy z góry jak lekarze biegają po sali porodowej, krzyczą… A ja unosiłam się i szłam w kierunku niewyobrażalnie jasnego światła. Było mi bardzo przyjemnie, w tym czasie Maleńka też walczyła o życie.

W pierwszych sześciu minutach życia, punktacja Apgar  wyniosła 0 pkt. Ciężka zamartwica. Stella niewyobrażalnie walczyła o życie. Udało się! Jest z nami nasza dzielna Kruszynka!

Podano mi krew, osocze, tlen… wróciłam i ja.
Mój Mąż cały czas czuwał przy mnie. Głaskał po policzku, trzymał za rękę, zalany łzami. Mówił: Kochanie nie zostawiaj nas błagam. Miłość silniejsza niż śmierć.
Trzy doby Maleńka podłączona była do aparatury w inkubatorze. I gdy ciągle słyszałam: „na ten czas jest stabilnie’’- chciałam zapaść się pod ziemię. To był horror!

Poinformowano nas, że jest problem z rączką, która zwisała bezwładnie.

Pierwszą wizytę u neurochirurga odbyliśmy gdy Stella skończyła 9 dni. Usłyszeliśmy złe wieści. Pierwszy raz nazwano naszą Córeczkę inwalidką –  płakaliśmy jak dzieci w lekarskim gabinecie.

Zalecono rehabilitację, ćwiczenia. Poinformowano, że nerwy regenerują się do 3-4 miesiąca życia.


Jeździliśmy więc na kontrole niczego nie chcąc przeoczyć. Zastosowaliśmy się do wszystkich zaleceń. Zaczęło do nas docierać czym jest porażenie splotu ramiennego, i że jest to niepełnosprawność na całe życie.
Zaczęły się wyjazdy do specjalistów… neurologa, kardiologa, okulisty, laryngologa, ortopedy…
Stella kilkukrotnie była już hospitalizowana. Podczas kilkudniowych wizyt szpitalnych przechodzimy przez szereg długich i bolesnych badań. Ona cierpi fizycznie – my psychicznie.
Póki co Maleńka nie została poddana operacji przeszczepu nerwów, gdyż wysiłek jaki wkłada w rehabilitację przynosi powolne lecz systematyczne efekty.
Postawa Jej ciała jest zniekształcona. Opadająca rączka powoduje nadmierne wygięcie kręgosłupa, bark jest niestabilny a rączka skręcona do wewnątrz. Asymetria główki wynika z przykurczu szyi. Widoczne są objawy zespołu Hornera.
Tak banalne czynności jak wyciągnięcie lewej rączki po upragnioną zabawkę lub chrupkę jest nieosiągalne. Maleńka dłoń odmawia posłuszeństwa.
Stella wymaga rehabilitacji w szerokim zakresie, stymulujemy, masujemy, naświetlamy laserem. Każdego dnia walczymy o sprawność naszej Córeczki. Jest prawdziwą Gwiazdką z nieba dla Nas i Wspaniałych Siostrzyczek – Laury i Mariki.
To dla nas ważny i ciężki czas, dlatego bardzo dziękujemy za wsparcie oraz okazaną pomoc.
Stella z Rodzicami