Jestem mamą Mai, która urodziła się 26.07.2013 r. w Grodzisku Wielkopolskim (woj. Wielkopolskie). To był mój pierwszy poród. Od 6 miesiąca ciąży miałam podwyższone ciśnienie tętnicze i od tego momentu przyjmowałam leki na obniżenie ciśnienia, które w zasadzie nie pomagały… Dzień po terminie 25.07.2013 r. zostałam przyjęta do szpitala na Oddział Noworodkowy w Grodzisku Wielkopolskim. Nie zrobiono mi nawet badania USG tylko lekarz sugerował się wynikiem z ostatniej wizyty. Położna zmierzyła mi miednicę i powiedziała, że jeżeli dziecko będzie miało do 4kg to urodzę bez problemu, a jeżeli nie to mogą być komplikacje…
Poród zaczął się w nocy z 25 na 26 lipca, trwał 17 godzin. Połowy nie pamiętam ponieważ byłam tak wykończona, że zasypiałam na porodówce. Majeczka urodziła się 26.07.2013r, ważyła 4250kg i mierzyła 58cm. Urodzona została naturalnie za pomocą vacuum i kleszczy. Stan według skali Apgar wynosił 8 pkt. Córka przyszła na świat cała sina z krwiakiem pod okostnowym i zasinieniem części przodującej głowy oraz z opadająca kończyną górną prawą. Maleńkie paluszki dłoni delikatnie się poruszały lecz reszta ręki leżała bezwładnie obok ciałka. Lekarz, który prowadził moją ciążę i odbierał poród przy wypisie z lekkim uśmiechem stwierdził, że „teraz jakoś to będzie…”. Nic się nie odezwałam ponieważ jeszcze wtedy nie byłam świadoma tego co się stało.
Tydzień po wyjściu ze szpitala znajoma poleciła nam panią neurolog, która przyjmuje w Nowym Tomyślu. Natomiast ta pani doktor nakierowała nas na fizjoterapeutkę, która przyjmuje prywatnie w Lesznie. Rehabilituje ona córkę od trzeciego tygodnia życia do dnia dzisiejszego. Jeździmy na ćwiczenia 2-3 razy w tygodniu. Ja zostałam również przeszkolona żebym mogła ćwiczyć z córką w domu. Dzięki tak szybkiej i intensywnej rehabilitacji córka z każdym dniem nabierała więcej sił. Niestety mieliśmy 3 tygodniową przerwę z powodu choroby córki i stan Mai się pogorszył, skutkiem tak długiej przerwy jest mocno odstająca łopatka, która oddaliła się od kręgosłupa. Morze łez, które Maja wylewa podczas rehabilitacji rozdziera moje serce… Najchętniej płakałabym razem z nią, jednak nie mogę. Dla niej muszę być silna.
Od stycznia jeździmy z córeczką na masaż Shantala (opóźniający napięcie mięśniowe). Obecnie Majka ma prawie 7 miesięcy. Jej stan uległ lekkiej poprawie. Cały czas „ciężko pracujemy” dzięki temu widać małymi krokami postępy. Jednak nie wiemy co nas jeszcze w życiu czeka, jak długa będzie rehabilitacja i czy kiedykolwiek córka będzie choć na tyle sprawna żeby poradziła sobie w dalszym życiu. Kochamy ją bardzo mocno jest radosną i silną dziewczynką, jej uśmiech jest bezcenny. Zrobimy co w naszej mocy aby córcia miała szczęśliwe dzieciństwo. Jednakże nie jest to do końca takie proste… rehabilitacja odbywa się prywatnie 2-3 razy w tygodniu. Trasa do Leszna wynosi ponad 50 km. Wszystko to przekracza nasze możliwości finansowe. Ja obecnie jestem na urlopie macierzyńskim, jednak gdy za pół roku przejdę na urlop wychowawczy to bez pomocy nie damy rady zapewnić córce ciągłości wyjazdów na rehabilitację. Przez najbliższe lata nie podejmę pracy, jedynym żywicielem naszej rodziny będzie mąż, który nie jest w stanie pokryć wszystkich kosztów.
Od stycznia 2014 r. do czerwca 2014 r. jeździłam z Mają na NFZ do Ośrodka Rehabilitacyjnego „AKWAWIT’’ do Leszna. Córka cały czas była ćwiczona metodą Vojty, efekty ciężkiej „pracy” były widoczne już po ukończeniu 1 roku życia. Majeczka zaczęła samowolnie podnosić c rączkę , chwytać nią zabawki i inne rzeczy. Radziła sobie bardzo dobrze. W międzyczasie jazdy do Leszna miałam możliwość poszukania ośrodka rehabilitacyjnego bliżej domu.
W lipcu od znajomej dostałam namiary na Ośrodek rehabilitacyjny w Kościanie, który przyjmuje na NFZ. Po ok 3 tygodniach miałyśmy wizytę u pani Dr. Adamczak, która powiedziała, że córka jest w dobrym stanie i prawdopodobnie doszło do niedużego naderwania nerwu. Dzięki szybkiej rehabilitacji sprawność ręki powoli zaczęła się poprawiać. Następnie po ok. miesiącu znów mieliśmy kolejną wizytę u innej pani doktor, która dokładnie przebadała nasze dziecko i potwierdziła słowa poprzedniej pani doktor, że na pierwszy rzut oka nie widać porażenia. Jednak po głębszym przypatrzeniu się dostrzegamy odstającą łopatkę, rotację ręki do zewnątrz i zmniejszony zakres w podnoszeniu ręki do góry. Pani pediatra rozpisała córce zabiegi rehabilitacyjne raz w tygodniu (30 min masaż i 30 min ćwiczenia w formie zabawy). Po tej wizycie czekaliśmy ok 2 miesięcy na przyjęcie Majki.
Czas oczekiwania był bardzo długi z powodu dużej liczby przyjmowanych dzieci, dlatego ja nie chcąc zostawiać córki przez ten czas bez ćwiczeń postanowiłam poszukać prywatnego fizjoterapeuty. 30 października 2014r. pierwszy raz miałyśmy spotkanie z panią M. Brychcy , która przyjmowała prywatnie u nas w przychodni w Rakoniewicach (2 razy w tygodniu). Jednak po paru wizytach musiałyśmy zacząć dojeżdżać do Obry – miejsca zamieszkania naszej fizjoterapeutki, ponieważ pani Martyna zakończyła przyjmowanie dzieci w Rakoniewicach.
Tak więc jeździmy raz w tygodniu do Obry i raz do Kościana (nie stać nas na więcej wyjazdów). Mimo tylu wydatków związanych z leczeniem i czasu jakiego trzeba poświęcać, jesteśmy z mężem zadowoleni z obydwu miejsc i cieszymy się, że są ludzie którzy chcą pomóc naszemu dziecku normalnie funkcjonować…
Dziękujemy za okazane serce!
rodzice Mai:
Monika i Kamil Sławińscy
Email: monikaslawinska2@gmail.com