W listopadzie 2020 roku u mojej córki rozpoznano cukrzycę typu 1. Karolinka miała wtedy 6 lat. Z radosnego i pełnego energii dziecka w jednej chwili stała się apatyczna, ospała i pomimo zwiększonego apetytu była osłabiona i zaczęła tracić na wadze. Przestała też mieć ochotę na zabawę z przyjaciółmi. Potwornie dużym wysiłkiem było dla niej nawet spożywanie posiłków. Badania laboratoryjne, które na cito miała wykonane wykazały cukrzycę typu 1. Od razu trafiłyśmy na oddział szpitalny. Córka w momencie przyjęcia miała stwierdzoną hiperglikemię, czyli podwyższony poziom cukru na poziomie 359 mg/dL. Na początku pobytu w szpitalu Karolinka miała wstrzykiwaną insulinę za pomocą penów, ale kłucie małych rączek strzykawką 6 razy dziennie do każdego posiłku, żeby do organizmu dostarczyć niezbędną dla niej insulinę tak bardzo ją bolało, że z płaczem prosiła o pompę pokazując pokłute i obolałe rączki.
Po 17 dniach wyszłyśmy ze szpitala z pompą insulinową, która wówczas była dla niej wybawieniem. Teraz, kiedy Karolinka jest w II klasie szkoły podstawowej weszła w taki okres swojego życia, że zaczęła się wstydzić swojej choroby. Bo pomimo pompy, którą obecnie nosi wiele czynności musi robić na niej manualnie.
Każdy sprawdzian w szkole, odpytywanie na lekcji powodują u niej stres, a to z kolei powoduje wzrost glikemii co wiąże się z tym, że manualnie trzeba wpisać w pompę dodatkową dawkę insuliny, tzw. bolus korekcyjny, który pomimo tego, że córka wpisze sobie sama na pompie, to nauczyciel lub pielęgniarka muszą skontrolować, czy Karolinka dobrze wpisała odpowiednią wartość, żeby nie dostarczyła do swojego organizmu więcej insuliny niż potrzeba, bo to z kolei spowoduje spadek cukru, co jest bardzo niebezpieczne, bo w przypadku braku szybkiej reakcji, czyli szybkiego docukrzenia, które musi być odpowiednio wyliczone może prowadzić do utraty przytomności.
Karolinka nie chce już brać śniadań do szkoły, bo dzieci widzą jak musi podawać sobie insulinę na pompie. Wstydzi się i złości, jak musi podać sobie bolusy korekcyjne, bo stres spowodował wzrost glikemii.
Do tej pory sama starałam się uzbierać potrzebne środki na nową pompę, która automatycznie mogłaby podawać bolusy korekcyjne i pomóc Karolince chociaż przez chwilę zapomnieć o tej chorobie. Ta pompa to obecnie jej marzenie, które niestety kosztuje zbyt dużo jak na moje możliwości finansowe. Pompa Medtronic MiniMed 780G, bo o niej marzy Karolinka kosztuje w tej chwili ponad 25 tysięcy złotych. Dla tak młodego człowieka, jak moja córka mogłaby ją w wielu rzeczach wyręczyć i w wielu momentach życia wspomóc, tak aby nie myślała tylko o tym, że jest chora. Jak każde dziecko chciałaby cieszyć się dzieciństwem i bez przeszkód realizować swoje pasje, takie jak akrobatyka, taniec czy wspinaczka. Nie stresować się ciągle, że jak glikemia zacznie rosnąć, to będzie musiała przerwać zajęcia i poczekać, aż wyliczę bolus korekcyjny i ona go poda, żeby mogła spokojnie kontynuować swoje pasje.
W związku z tym, że ta pompa automatycznie dozuje podaż insuliny w przypadku wzrostu glikemii, to ma to bezpośredni wpływ na mniejszą ilość alarmów, większą ilość przespanych nocy, a przede wszystkim na lepsze wyrównanie glikemii Karolinki, co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na mniej powikłań związanych z niewyrównaną cukrzycą i wpływ na lepszy stan psychiczny córki, bo duże cukry powodują u niej wzmożoną nerwowość, rozkojarzenie i mniejsze skupienie na lekcjach.
Sama niestety, mimo szczerych chęci nie dam rady uzbierać tej kwoty. Dlatego też postanowiłam zwrócić się z prośbą o pomoc.
Za każdą złotówkę z góry w imieniu Karolinki dziękuję.