Wojtek Sztygowski, porażenie splotu ramiennego, Fundacja Otwarte Ramiona

Wojtek Sztygowski

Wojtuś urodził się 22 czerwca 2012 roku w szpitalu w Otwocku. Jest naszym pierwszym dzieckiem. Cała rodzina zwariowała na jego punkcie.

Akcja porodowa zaczęła się 7 dni po terminie. Było ciężko, nie dawałam rady, lekarz zaczął wyciskać.

Gdy Wojtuś się urodził miał 57 cm i ważył 4 kg, dostał 5 punktów w skali Apgar.

Nie został położony mi na brzuch, mąż nie mógł przeciąć pępowiny. Włożyli Go od razu do inkubatora, wywieźli do innej sali.

Wojtek urodził się w umiarkowanej zamartwicy, miał problemy z oddychaniem, wymagał podawania tlenu, nie miał napięcia mięśniowego, miał duże przedgłowie z obrzękiem policzka lewego. Stwierdzono też u niego zapalenie płuc, a wenflon do antybiotykoterapii miał założony w główce. Na skutek zablokowania się jego delikatnych ramion o moje spojenie łonowe doszło do dystocji barkowej. Lekarz na siłę wyciągnął go na świat.

Ale o porażeniu splotu ramiennego dowiedzieliśmy się dopiero w drugiej dobie po porodzie.

Prawa rączka Wojtusia bez ruchu leżała wzdłuż ciała, tylko paluszki się ruszały, zachowany był odruch chwytny. Mimo podanego antybiotyku poziom białka we krwi dalej wzrastał. Podejrzewano zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Zwiększono dawkę antybiotyku i dodano drugi  o działaniu na układ nerwowy.

Zostaliśmy przewiezieni do Centrum Zdrowia Dziecka. Dopiero w CZD dowiedzieliśmy się jaki jest prawdziwy powód przewozu.

Wojtek miał zakażenie wewnątrzmaciczne, czyli zakażenie krwi – miał sepsę. Lekarze walczyli o jego życie.

Dołączony został trzeci antybiotyk w dużej dawce. Dopiero jak poziom białka we krwi zaczął się obniżać, lekarze zajęli się rączką. Przyszedł rehabilitant, który pokazał nam jak ćwiczyć, masować i pielęgnować rękę, jak ją układać, żeby nie narażać jej na dalsze urazy.

Prawie po trzech tygodniach pobytu w szpitalu wróciliśmy z Wojtusiem do domu. Ależ była to radość, były też łzy szczęścia, i obawa „co dalej”.

W 5 tygodniu życia Wojtuś trafił do Dziekanowa Leśnego, na zajęcia do dr. Marii Grodner. Dostaliśmy dokładny instruktaż ćwiczeń i pielęgnacji, i słowa pocieszenia „nie jest taki zły, ale wymaga mnóstwo ćwiczeń i pracy”.

Więc zaczęliśmy ćwiczyć. Jeździmy na turnusy do Dziekanowa, korzystamy z rehabilitacji prywatnej, każdą wolną chwilę wykorzystujemy na ćwiczenia według instrukcji. Wojtuś lubi i dzielnie znosi ćwiczenia. Kupiliśmy też aparat do stymulacji, oraz sprzęt niezbędny do rehabilitacji domowej. Jesteśmy cały czas w kontakcie ze specjalistami z Centrum Zdrowia Dziecka, Dziekanowa i Zagórza.

Rehabilitacja daje dobre efekty. Synek wkłada rączkę do buzi, nieśmiało zgina łokieć, stara bawić się zabawkami obiema rączkami. Jednak prawa ręka jest ciągle słabsza, mniej sprawna, krótsza i chudsza od lewej. Przed Wojtkiem jeszcze dużo pracy, wysiłku, rehabilitacji.

Chcielibyśmy dać Wojtkowi możliwość korzystania ze wszystkich dostępnych zajęć, aby jego rączka osiągnęła jak najlepszą ruchomość, siłę i funkcjonalność.

Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc, za każdą przekazaną złotówkę na konto Fundacji Otwarte Ramiona, która daje szansę na lepsze zdrowie i życie Wojtkowi i innym dzieciom.