Amanda Wachowiak jest podopieczną Fundacji Otwarte Ramiona.
Nasza córka Amanda, doznała podczas porodu uszkodzenia splotu ramiennego.
W pierwszym dniu po przyjęciu mamy Amandy do szpitala, lekarze wykonali USG, które wykazało wagę dziecka w normie (3300 gramów). Przez kolejne dwa dni czekaliśmy na podjecie decyzji o ewentualnym wywołaniu porodu -było już trzynaście dni po terminie wyznaczonego porodu.
W końcu trzeciego dnia pobytu w szpitalu, po podaniu kroplówki zostały wywołane bóle porodowe. Początkowo wszystko przebiegało prawidłowo do momentu, gdy okazało się, że dziecko przy główce miało ułożoną rączkę, co spowodowało zaklinowanie. Wówczas zrobiło się groźnie i dopiero wtedy lekarz zainteresował się porodem. Aby dziecko przyszło na świat zaczęto silnie ciągnąć je za główkę i bark, co spowodowało kalectwo. Amanda ważyła 4100 gramów, otrzymała 8 pkt. w skali Apgar. W tym momencie stało się jasne, że gdyby USG zostało prawidłowo odczytane, byłaby możliwość przygotowania się do trudnego porodu (waga noworodka powyżej 4 kg kwalifikuje do porodu o zwiększonym ryzyku).
W wągrowieckim szpitalu stało się regułą nieinformowanie rodziców o stanie zdrowia dziecka. Trzeba szukać pokątnych znajomości, żeby dowiedzieć się tego, co w innych szpitalach jest na porządku dziennym, czyli rzetelnej i fachowej informacji. Położna przekazała jedynie wiadomość, że córeczka ma złamany obojczyk. Dopiero następnego dnia pediatra poinformował, że problem jest poważniejszy. Rozpoznano porażenie splotu barkowego typu Erba (porażenie splotu ramiennego spowodowane urazem okołoporodowym, dotyczące korzeni C5 do C6 splotu barkowego).
Wskazano dalszą drogę leczenia i skierowano nas do Poradni Chirurgii Dziecięcej w Specjalistycznym Szpitalu w Pile. Wiedząc, że liczy się każdy dzień zrezygnowaliśmy ze skierowania i udaliśmy się do wskazanego szpitala, ale prywatnie. Lekarz poinformował, że należy czekać miesiąc, bo jest szansa, że wszystko wróci do normy bez ingerencji lekarskiej. Niestety posłuchaliśmy rady i czekaliśmy na poprawę. Był to czas stracony bezpowrotnie. Po następnej wizycie u tego samego lekarza zalecono rehabilitację (metoda Vojty oraz ćwiczenia usprawniające bark). Nie stwierdziliśmy żadnej poprawy, po ponownej wizycie u lekarza zaczęliśmy szukać pomocy u innych specjalistów, głównie neurologów.
Córeczka nadal była poddawana rehabilitacji. Skierowano nas też na fizykoterapię w przychodni w Chodzieży. Tu spotkaliśmy rodziców dziewczynki z podobnym problemem, którzy walczyli o zdrowie córeczki od trzech lat. Zdobyte od nich informacje okazały się najcenniejsze. Dowiedzieliśmy się o możliwościach uzyskania pomocy w Dziekanowie Leśnym koło Warszawy. Rodzice powiedzieli nam także o Fundacji Otwarte Ramiona i możliwości wyjazdu na operację do Francji.
Trzecia wizyta u lekarza chirurga w Szpitalu Wojewódzkim w Pile utwierdziła nas w przekonaniu, że pomocy trzeba szukać dalej, w ściśle wyspecjalizowanej jednostce. Lekarz zaproponował konsultację w Szpitalu Chirurgii Ręki we Wrocławiu. Ze względu na to, że nastały problemy w dotarciu i zrobieniu badań specjalistycznych (operacja wykonana do czwartego miesiąca życia dziecka daje 90% powodzenia, córeczka 23 lipca skończyła cztery miesiące), udaliśmy się do Dziekanowa Leśnego. Po wizycie okazało się, że dziecko kwalifikuje się do operacji, która powinna być wykonana jak najszybciej. W Dziekanowie Leśnym również spotkaliśmy wielu rodziców dzieci z uszkodzonym splotem ramiennym. Oni także radzili nam dotarcie do Fundacji Otwarte Ramiona, która umożliwia wyjazd dzieci na operację za granicę.
Mieliśmy już wyznaczony termin operacji na 21 lipca 2005 roku. Podjęliśmy działania zmierzające do wyjazdu do Paryża, zaczęliśmy intensywną zbiórkę funduszy.
UDAŁO SIĘ! Operacja została przeprowadzona w wyznaczonym terminie w Paryżu.
Na pięć nerwów, dwa były wyrwane z kręgosłupa a trzeci przerwany, dwa pozostałe były w dobrym stanie. Specjaliści z Paryża dokonali przeszczepu nerwów.
Po operacji Amanda znajdowała się w kokilce, co było dla niej bardzo niekomfortowe. Czekała nas długa rehabilitacja, która trwa do dzisiaj. Co dwa miesiące wyjeżdżamy na turnusy rehabilitacyjne do Wągrowca, Dziekanowa Leśnego, Konstancina-Jeziornej koło Warszawy.
W dniu 26.05.2007 byliśmy na kolejnej konsultacji u prof. Gilberta z Paryża, który zalecił kilkukrotne podanie botoksu w rączkę (na przestrzeni kilku lat), dodatkowo doszło do podwichnięcia łokcia. Aby podać fachowo botoks, za każdym razem musimy jechać do Konstancina-Jeziornej oddalonego od domu około 400 km. Wszystko to wiąże się z wysokimi kosztami.
Kolejna operacja Amandy została przeprowadzona w Paryżu ponownie przez profesora Alaina Gilberta. Operacja umożliwiła Amandziepodnoszenie ręki i zginanie jej w łokciu. Po udanej operacji, Amanda musiała spędzić 6 tygodni w gipsie aby unieruchomić rękę w pozycji odwodzenia 70 stopni i rotacji zewnętrznej. Pobyt we Francji trwał tydzień, dlatego musieliśmy zorganizować zastępstwo w naszej działalności gospodarczej, co nie było łatwe.
Całkowity koszt operacji, który udało nam się pokryć dzięki pomocy fundacji i ludziom dobrej woli, wyniósł około 5,5 tys euro. Przez kolejne lata, Amanda przechodziła rehabilitację zarówno w domu, jak i na turnusach.
Obecnie nasza córka jest rehabilitowana dwa razy w tygodniu. Ciężko pracuje w domu z fizjoterapeutami, aby poprawić sprawność ruchową ręki.
Niedawno odbyliśmy dwie konsultacje z doktorem Jorgiem Bahmem, neurochirurgiem. Doktor Bahm stwierdził, że musi być przeprowadzona kolejna operacja, aby zapobiec zablokowaniu się łokcia oraz w celu usprawnienia rotacji nadgarstka. Operacja musi być przeprowadzona za granicą, najbliżej w Niemczech w Akwizgranie, ponieważ w Polsce nie ma specjalistów, który podjęliby się przeprowadzenia jej. Koszt wynosi około 8 tys euro. Mimo tego, że oboje pracujemy, nie stać nas na pokrycie tak wysokich kosztów w całości. Dlatego prosimy wszystkich chętnych nam pomóc, o wpłaty na konto Fundacji Otwarte Ramiona.
Rodzice Amandy,
Justyna i Leszek Wachowiak
z Nowego Brzeźna