Julka jest naszą drugą córką. Cały okres ciąży przebiegał wzorowo i dziecko rozwijało się prawidłowo. Przez myśl nam nawet nie przeszło, że ten szczęśliwy moment, w którym powitamy nasze maleństwo na świecie nie będzie tak bajeczny i beztroski. Nic nie wskazywało przecież, że coś złego może się wydarzyć… Julka urodziła się trzy dni po terminie – 11.05.2011 o godz. 5:25 z wagą 3720 w Szpitalu Powiatowym w Szamotułach. Jej poród lekarze określili jako ,,poród z rączką”, co oznacza, że wraz z główką wychodziła lewa ręka. Czułam instynktownie, że coś jest nie tak… Nikt nic nie mówił, malutka nie płakała, zrobiło się jakoś dziwnie cicho.
Dziecko zabrano i nawet nie powiedziano jaka jest płeć… Dopiero, kiedy zapytałam powiedziano, że to dziewczynka. Ku mojej radości usłyszałam jak płacze, ale nadal było jakoś dziwnie. Słyszałam szepty personelu i czułam ogromny niepokój. Tak bardzo chciałam zobaczyć i przytulić moje maleństwo… Kiedy wreszcie się ziściło, trwało to ułamki minuty i Julcię zabrano do inkubatora. Mnie natomiast po tych wszystkich zabiegach ,,kosmetycznych” zawieziono do pokoju.
Dopiero po jakimś czasie powiedziano, że mała ma problem z lewą rączką.
To było straszne… Jaki problem? Co to znaczy? Co dalej będzie?
Pytania roiły się w głowie. I tu się ,,poznaliśmy” – to było porażenie splotu barkowego typu ERBA. Córka była zdrowa pod wszystkimi względami oprócz LEWEJ RĄCZKI, która bezwładnie zwisała jej wzdłuż tułowia. Na pocieszenie ruszała paluszkami i lekko nadgarstkiem. Patrzyłam na mój kochany skarbek, a uczucia szczęścia mieszały się ze smutkiem… Wraz z mężem nie mieliśmy pojęcia co dalej będzie, jak dziecko będzie funkcjonować? Po wyjściu ze szpitala zostaliśmy skierowani do Poznania, a stamtąd do Wrocławia na oddział Chirurgii Dziecięcej szpitala Marciniaka. Tam trafiliśmy pod opiekę dr Piotra Miśkiewicza, który do tej pory jest naszym lekarzem prowadzącym.
Podczas wizyty wykonano Juleczce badanie EMG, które wykazało uszkodzenie aksonalne, demielinizacyjne nerwów górnej części splotu, uszkodzenie nerwu promieniowego oraz skórno-mięśniowego.
Zalecono rehabilitację. Po kilku miesiącach żmudnych ćwiczeń, a nie były łatwe ponieważ w międzyczasie Julcia przeżywała kolki i niezbyt ,,podobała” Jej się gimnastyka–coś zaczęło się poprawiać. Ku naszej radości zaczęła podnosić lewą rączkę do góry, nadal jednak rotowała ją do wewnątrz. Dziś ma już 8 lat i nadal żyje w cieniu Erby…
Po urazie okołoporodowym pozostała Jej rotacja ręki do wewnątrz i przykurcze w łokciu, łopatka staje się asymetryczna a ręka krótsza od zdrowej.
Zauważamy, że z wiekiem Jej choroba zmienia swoje podłoże i staje się również problemem natury emocjonalnej. Pomimo wszelkich trudności Julka jest wesołą, żywiołową dziewczynką. Chętnie chodzi do szkoły, rysuje, jeździ na rowerze. Wkrótce, bo jeszcze tej jesieni czeka nas operacja, która jest wielka szansą na poprawę sprawności tej rączki. Mocno w nią wierzymy.
Konieczna jest jednak dalsza rehabilitacja, która niestety jest kosztowana, a zabiegi na NFZ nie wystarczą. Bardzo kochamy naszą Pchełkę i zrobimy dla niej wszystko, aby jej życie nabrało wszystkich barw tęczy. Prosimy ludzi dobrej woli o pomoc dla Julci… nie bądźcie obojętni…
DOBRO POWRACA…
Anna i Karol, rodzice Julii
Aktualizacja Grudzień 2019
W naszym życiu kolejne zmiany… Mamy wielką nadzieję, że pomimo wszelkich smutków życie Julki nabierze pełniejszych kolorów.
27 listopada 2019 w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu, córka przeszła operację Quad Mood.
Przeprowadził ją dr Piotr Miśkiewicz, wspaniały lekarz, specjalista, człowiek o wielkim sercu, empatii i niesamowitym podejściu do dzieci. Nie ukrywam, że moment rozłąki na bloku operacyjnym nie obył się bez łez… Jako mama wierzyłam jednak, że wszystko się uda i to jest nasza szansa na lepsze życie dla Julci. Pomimo wszystko była bardzo dzielna i znosiła odważnie pobyt w szpitalu i sama operację. Już teraz zauważamy wielką poprawę. Operacja ta ustabilizowała ułożenie łopatki oraz polepszyła elastyczność w rotacji zewnętrznej.
Co prawda Julka sama jeszcze nie rotuje do zewnątrz, ale wierzymy, że wykonany przeszczep mięśni pod paszką wkrótce da swoje efekty.
Żeby uzyskać pełne efekty nadal konieczna jest rehabilitacja i pomoc darczyńców o którą z serca prosimy. Ostatnio zostały zdjęte szwy i kolejna wizyta kontrolna w styczniu 2020. Od Wrocławia dzieli nas 200 km, ale droga nam nie straszna- pokonamy kilometry, by pomóc naszej córci.
Rodzice Julki