Zielińska Gabriela; Fundacja Otwarte Ramiona; KRS- 0000142952; www.otwarteramiona.pl; porażenie splotu ramiennego; jeden procent podatkuZielińska  Gabriela jest podopieczną Fundacji Otwarte Ramiona.

Człowiek kiedy spodziewa się dziecka jest szczęśliwy. Dba o siebie i o to by maluszkowi na tym świecie było jak najlepiej.

Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze. W ciąży czułam się świetnie. Dziecko rozwijało się prawidłowo przez cały okres ciąży.

Do szpitala trafiliśmy wieczorem w dobrych humorach. Nie mogliśmy się już doczekać naszego maluszka. Panie, które nas przyjęły były nam znajome ponieważ nasza starsza córka, przyszła na świat w tym samym szpitalu. Byliśmy też tam wcześniej by zobaczyć jak wygląda oddział po remoncie, w dniach otwartych szpitala.

Zostałam podpięta do KTG i na spokojnie zaczęliśmy podawać nasze dane do przyjęcia.

W czasie badania KTG położna dopytała mnie o prognozowaną wagę dziecka podczas ostatniego badania w przychodni. Prognoza lekarza ginekologa była na około 3800 gram, ale mówił, że dziecko będzie duże. Po badaniu, bez pośpiechu przebrałam się w koszulę i czekałam na przyjście położnej aby mogła mnie zaprowadzić na salę porodową. Myślałam, że pójdziemy jeszcze na USG jak przy porodzie pierwszej córki ale tak się nie stało. Po przejściu na salę porodową dostałam środek przyspieszający poród. Początkowo poród przebiegał prawidłowo aż do momentu gdy pojawiła się główka. I właśnie na tej główce się skończyło. Gabrysia nie mogła się zmieścić, główka zaczęła robić się fioletowa…

Położna była przerażona, bezskutecznie starała się wydostać malucha. W bezradności kilka razy odchodziła i zastanawiała się co robić i ponawiała próbę.

Mijał czas, lekarz który przyszedł na koniec porodu kazał odciągnąć moje nogi maksymalnie na boki, następnie położył się na mnie całym ciężarem ciała. Włożył łokieć między moje piersi a brzuch i zaczął wyciskać dziecko z całą mocą.

Po kilku próbach wyciskania Gabrysi, udało się ją wydostać. Nasza córka urodziła się z wagą 5380 g i 65 cm, była cała sina, nie ruszała się i nie oddychała.

Od razu została zabrana do ratowania. Otrzymała 5 punktów w skali Apgar. Po porodzie Gabrysia dwa dni leżała w inkubatorze, w celu dotlenienia. Kiedy jej kolor zaczął wracać do normy, zauważyliśmy na jej prawej rączce w okolicach przedramienia i nadgarstka duże sine place. W drugim dniu zostaliśmy poinformowani o tym, że Gabrysia nie rusza rączką ale jest to przejściowe. W siódmym dniu zostaliśmy wypisani ze szpitala, dostaliśmy trzy skierowania, bez instrukcji co powinniśmy dalej robić. Opuszczanie szpitala trwało w atmosferze pośpiechu ponieważ przy moim łóżku czekała już następna przyszła mama na jego zwolnienie.

Po powrocie do domu naszym pierwszym informatorem co mamy dalej robić był niestety z konieczności internet. Dowiedzieliśmy się, że porażenie splotu ramiennego to uraz na całe życie.

Ze względu na odległe terminy NFZ, zaczęliśmy na własną rękę organizować ratowanie rączki poprzez prywatne wizyty u rehabilitanta.

Od 9 dnia życia Gabrysia jest rehabilitowana, z każdym dniem intensywniej. Obecnie Gabrysia ma 6 miesięcy, oprócz wielu ćwiczeń i zabiegów wykonywanych (według zaleceń lekarzy) w domu, codziennie jeździ na godzinną rehabilitację do Rudy Śląskiej. W ramach WWR (wczesnego wspomagania rozwoju), dwa razy w tygodniu ćwiczy Łaziskach Górnych.

Regularnie, wraz z mamą, jeździ na turnusy rehabilitacyjne do Dziekanowa Leśnego i Radziszewa. Raz w tygodniu ćwiczy na prywatnych wizytach u instruktora metodą Vojty.  Według neurochirurga, prawdopodobnie niedługo będzie czekała nas operacja transferu nerwu.

Jeśli możesz pomóż. Zgromadzone fundusze na koncie Fundacji przeznaczymy na rehabilitację Gabrysi.

Gabrysia z rodzicami.